środa, 30 kwietnia 2014

~2~ "Kartka z pamiętnika Dafne"

12 grudnia 1957 rok

Samotny spacer przez las to moje wytchnienie. Sama nie wiem dlaczego, ale tutaj czuję się odprężona i spokojna. Jakbym żyła zupełnie innym życiem. To tutaj nikt nie stawiał mi ograniczeń, a ja mogłam być sobą. Trzask śniegu pod butami trzymał mnie w rzeczywistości. 

Słońce przebijało się promieniami na ziemie obsypaną płatkami śniegu. Co dawało efekt, że czułam się jakbym była w innej krainie.

Każdy dzieciak marzył kiedyś o zostaniu czarodziejką, superbohaterem, czarownicą czy osobą, która władała jakimś żywiołem. Niestety panowanie nad wodą stało się moim przekleństwem. Byłam inna od rówieśników, ale odkąd pamiętam tak się czułam. Niestety życie z rzadkim talentem nie pomagało mi w zdobywaniu popularności w szkole. Czułam się jak wyrzutek, skażony lub naznaczony, jak kto woli. Nie wiedziałam co mam robić, a ukrywanie mojej mocy stało się nie lada wyzwaniem. Bez niej czułam się bezbronna i taka zwykła, ale wiedziałam, że ujawnienie się było by wielkim błędem i przyniosło by za sobą wir komplikacji.

Siedziałam na jakimś drzewie pisząc właśnie ten pamiętnik, który stał się moim przyjacielem w dodatku jedynym. Za mną dobiegł jakiś szelest. Obróciłam się i moje serce doznało zastrzyk adrenaliny. Byli to łowcy. Raz się już z nimi spotkałam. Nie było to miłe. Z całego tego zajścia pamiętam tylko jedno zdania "Kiedyś przyjdziemy po ciebie" jak widać teraz nastał ten czas. 

Podniosłam się i rzuciłam się do ucieczki. Jednak nie zaszłam daleko, ponieważ ktoś zaszedł mi drogę i pchnął mnie na ziemie. Bałam się, ale chęć walki wzięła górę. Sama nie wiem co sprawiło mnie tak potężną w tym momencie. Z całej polany uniosłam śnieg i zamroziłam napastników. Wzięłam swój pamiętnik i uciekłam zacierając ślady moich butów. Kiedy wyszłam z lasu od razu skierowałam się do domu. Byłam przemarznięta i potrzebowałam więcej wiedzy. Teraz nawet las, który był moim schronieniem stał się dla mnie niebezpieczny. Co chwila wyglądałam przez okno i sprawdzałam czy mnie nie znaleźli. Wiedziałam kto ma odpowiedzi na te wszystkie pytania. Moja babcia posiadała obszerną bibliotekę w swoim domu w której odkryłam swój talent, ale był mały problem mieszkała pośrodku lasu. Sama nie wiem dlaczego wybrała takie miejsce. Bez zastanowienie nałożyłam suche bawełniane ciepłe spodnie. Zmieniłam kozaki i koszulę na znacznie cieplejszą, nałożyłam na to sweter. Czapka, szalik, rękawiczki i płaszcz włożyłam przy drzwiach. Popędziłam do stajni i osiodłałam najszybszego konia jakiego mieliśmy na tym wielkim ranczu. 

Wskoczyłam na niego z ściągnęłam lejce i ruszyłam galopem prosto w las. Jednak to co zastałam na miejscu przeraziło mnie jeszcze bardziej. Henrieta walczyła zaciekle z moimi wcześniejszymi napastnikami. Przeskoczyłam przez drewniane ogrodzenie przy czym o mało nie spadłam z konia. Puściłam się jedną ręką lejcy i powaliłam jednego napastnika biczem wodnym . Wytworzonym przez wahadłowy ruch nadgarstka. Zaczęłyśmy się bronić i już po pierwszych sekundach widziałam, że wygrywamy. 

Po tym wydarzeniu długo rozmawiałam z babcią, która udostępniła mi swoje księgi i mogłam poznawać ich tajniki. 

Obserwatorzy