niedziela, 1 czerwca 2014

~6~

Kiedy stanęłam przed drzwiami jej domu nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Jej matka naprawdę mogła być straszna i wyglądać jak Godzilla albo jakiś inny potwór. Moje przypuszczenia się sprawdziły, ale nie spodziewałam się, że znam tę kobietę. W drzwiach stanęła przerażająca pani Haward, moja była nauczycielka historii. Każdego umiała doprowadzić do łez. Tylko mnie jej się to nie udało. Słyszałam, że miała trudne dzieciństwo. Jej ojciec pił, a później wyżywał się na niej za nie powodzenia w pracy na budowie. Była straszna, okrutna i bezwzględna. Wszystkich zrównywała z ziemią. Nie wiedziała co to litość.

-Elizabeth wreszcie jesteś!-krzyknęła widząc swoje dziecko-Jak ty wyglądasz!-ona jak zwykle była ubrana w elegancką sukienkę-A ty czego tutaj szukasz?!-wrzasnęła do mnie.
-Pani-odpowiedziałam pewnie mierząc ją spojrzeniem takim samym jak ona mnie.
-Myślałam, że się cię pozbyłam Katherine-warknęła.
-Jak widać myliła się pani-powiedziałam opryskliwie.
-To wy się znacie?-zapytała Elie.
-Tak-odpowiedziałam pełnym niechęci głosem.
-Uczyłam ją-odpowiedziała kobieta-Była najbardziej pewną siebie osobą i do tego umiała mnie zirytować. Mimo że miała trudniejsze klasówki od innych z historii zawsze dostawała piątki. Wejdźcie-powiedziała, a ja przekroczyłam próg. Kiedy tylko zamknęły się drzwi.
-Elizabeth! Gdzie jest Phil! Dlaczego przyszłaś z nią?! Jak ty w ogóle się zachowujesz?! A wyglądasz gorzej niż uliczna dziwka!-wrzeszczała na dziewczynę.
-Niech pani posłucha!-sama zaczęłam na nią krzyczeć-Phil z kolegami zaciągnęli ją na cmentarz i chcieli zgwałcić! A pani postępuje jak idiotka! W którym wieku pani żyję!-poleciał na mnie strumień ognia. Mogłam się domyśleć, że jest magiem ognia tylko oni mają taki temperament. Zręcznie go powstrzymałam.
-Jak śmiesz tak się do mnie zwracać w moim domu!-krzyknęła.
-Więcej mnie nie atakuj-rozkazałam-Myślisz, że jak jesteś magiem to wszystko ci wolno? Nie. Nie może pani atakować bezkarnie córki!
-Nie? No to patrz!-powiedziała, a w Elizabeth poleciała iskra.-A ja ujrzałam za nimi kran i jednym ruchem okrężnym dłoni oblałam całe pomieszczenie wodą. Później zrobiłam ruch rękom jakbym chciała jej dać w twarz, a matka dziewczyny poleciała na komodę.
-Wszechmogąca-powiedziała wytrzeszczając oczy.
-Masz jeszcze coś do powiedzenia? 
-Nie, ale to moja córka i mogę z nią robić co chcę-powiedziała opanowując się.
-Nie możesz. To nie jest jakaś rzecz tylko człowiek, który ma prawo do wyrażania siebie. Myśli pani, że dlaczego pani mąż ciągle bierze nadgodziny. Odpowiedź jest prosta ma pani dosyć, a boi się odejść.
-Naprawdę tak myślisz?-powiedziała wyraźnie mięknąc. Trafiłam w jej słaby punkt.
-Tak. Nie chcę w tym momencie pani urazić, ale pani zasady są dość rygorystyczne. Nie trzeba mieć wszystkiego pod kontrolą. zawsze coś się popsuje, popełnimy błąd czy przez przypadek coś zniszczymy. Jednak to jest normalne. Każdego dnia wstajemy tylko po to by walczyć o lepsze jutro-powiedziałam patrząc w jej w oczy.
-Elizabeth-rzekła-Przepraszam, ale nie widziałam innego życia.
-To przez pani ojca prawda?-zapytałam.
-Tak.

***Godzinę później***

Elizabeth wreszcie wyglądała normalnie. Pani Haward powiedziała, że jak chcę mogę zabrać Elie do siebie na całą noc, ponieważ ona robi sobie z mężem wakacje. Widziałam, że kobieta czuję się lepiej. Sama nie wiem dlaczego. Jakbym ją od czegoś uwolniła.

-No to Kate-powiedziała.
-Słucham?
-Może nauczysz mnie jeździć konno?
-Jasne. Jak chcesz to przez cały urlop twoich rodziców możesz zostać u mnie chociaż nie będę się nudzić.
-Z wielką chęcią. Wiesz, że nigdy nie miałam przyjaciółki. Jakby to powiedzieć wolałam trzymać się na uboczu.
-Ja też-przyznałam. Dokładnie wiedziałam co czuję. Byłyśmy podobne, ale i inne. To jest piękne.
-To czas na nowy lepszy rozdział naszego życia. Mamy siebie-powiedziała i się uśmiechnęła zresztą ja też.
-Jasne.-powiedziałam podając jej kask.

Czas na powrót do domu. Mojego ukochanego domku. Przez resztę dnia uczyłam ją jak osiodłać prawidłowo konia i wsiadać oraz ujeżdżać. Zadziwiająca szybko się uczyła. Mi samej zajęło to o wiele więcej czasu niż jej. Przy tym wiele rozmawiałyśmy często wybuchałyśmy śmiechem. Nawet biegałyśmy po padoku goniąc się z wiaderkami wody aż w końcu obie byłyśmy mokre. Tutaj nie musiałyśmy kryć talentów. Byłyśmy sobą. Całkowicie nie musiałyśmy udawać i oszukiwać ludzi, że jesteśmy normalne. My byłyśmy inne i to nasza duma. Może sprawimy, że dzięki nam świat stanie się lepszy.

-Co powiesz na przejażdżkę na cmentarz?-powiedziałam.
-Czemu cmentarz?-powiedziała. Miała przed oczami wspomnienia poprzedniej nocy.
-Zapalimy lampkę na grobie mojej babci, która niedawno mnie zostawiła. Pamiętaj nasze słabości trzeba przezwyciężać. Nie wolno dawać im wygrywać.
-Pod jednym warunkiem-powiedziała.
-Jakim?
-Później pojedziemy do lasu i podszkolisz mnie w magii ziemi.
-Dobrze.-powiedziałam i wsiadłam na Diabla.
-Nie chcesz przypadkiem zmienić butów?-zapytała patrząc znacząco na moje szpilki.
-Nie, dam sobie radę. Nie takie rzeczy już robiłam.
-Jak sobie chcesz-powiedziała wzruszając ramionami i wsiadając na śniadą klacz.

Pojechałyśmy prosto na miejsce w którym odbyła się standardowa procedura. Sama nie wiem jak ja z tym wszystkim sobie radzę, ale teraz mam jeden określony cel. Zemścić się i pomóc pozostałym magom. To jedyne o co chcę walczyć. Nie mam zamiaru dać za wygraną. Kiedy wjechałyśmy do lasu miałam dziwne przeczucie, że zaraz spotkamy kogoś. Zaczynam poważnie się zastanawiać czy to dobry pomysł. Przecież miałam się przestać bać i ujawnić moje talenty, wypełnić przepowiednie. Muszę to przezwyciężyć.

-Dobra Elizabeth to tutaj-powiedziałam i ściągnęłam lejce.
-Katherine w tym miejscu trenowali Łowcy-powiedziała patrząc na spalone drzewo.
-Spokojnie. Jak coś mam plan działania. Tutaj trenuje Simon.
-Nie mam pytań.

Zaczęło się. Nie powiem Elie zadziwiała mnie swoimi umiejętnościami. To było zastanawiające, ale i zdumiewające. Dobrze, że jest po stronie dobra. Co do nadejścia kogoś nie myliłam się. Ukryłyśmy konie i zaczęłyśmy się z ukrycia przyglądać treningowi Łowców. Na pierwszy rzut oka byli genialni, ale po dłuższej obserwacji mogłam wywnioskować, że ich postawa jest łatwa do powalenia i popełniają pełno błędów technicznych. Co za tłumoki nie wiedzą, że podstawą jest odpowiednia postawa. Nie mogłam patrzeć na Simona walczącego tam. To bolało... bardzo. Sama nie rozumiałam dlaczego i jak mogłam się w nim zakochać w tak krótkim czasie, zapomniałam to przecież pan idealny. Wtedy wpadłam na pomysł działania.

-Elie mam pomysł-powiedziałam i pociągnęłam ją za sobą.
-Jaki?
-Zobaczysz. Ukryj się.


Obserwatorzy