środa, 17 czerwca 2015

~25~

Najpierw ogłoszenie przenoszę bloga na inny adres e-mail, jak chcecie zadawać jakieś pytania co do historii lub żeby pojawiły się wasze pomysły to z chęcią poczytam wasze pomysły.
adres= nathaliebeckett98@gmail.com

*Kate*

Jak to możliwe. Przecież nikt nigdy nie stracił mocy, a może stracił tylko my o tym jeszcze nie wiedzieliśmy.

-Kate!-krzyknął Sean.
-Co?
-Musisz to zobaczyć.

Pobiegłam w jego stronę i zobaczyłam płonącą książkę, która o dziwo się nie spalała. Jednak nie
mogłam go ugasić, ani nad im zapanować. Postanowiłam przedmiot ściągnąć za pomocą kuli powietrza i odłożyć w bezpieczne miejsce. Ten płomień był inny od wszystkich z którymi kiedykolwiek miałam do czynienia. Nie miałam pomysłu co z nim począć. Szybko opowiedziałam Seanowi co się stało Eli i pobiegłam po radę do jedynej doświadczonej osoby w tym budynku, której ufałam. Wpadłam bez pukania do sypialni Maurycego.

-Dziadku, wstawaj szybko!-powiedziałam zrywając z niego kołdrę.
-Co się dzieję?-zapytał zaspany i zdezorientowany-Pali się czy jak?
-Jakbyś zgadł-odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę. Nie zwracając uwagi na jakiekolwiek protesty-Wiesz coś o tym?-wskazałam na ciągle palącą się książkę. Jego oczy stały się jak dwie złotówki.
-Co wyście robili?-zapytał zdenerwowany.
-Znalazłam medalion babci-powiedziałam i wzięłam go do ręki-oraz tą książkę. Kiedy Eli próbowała ją otworzyć medalik przybrał kolor czerwieni i bardzo wysoką temperaturę, a kiedy dołożyła przedmiot do zamknięcia. To coś ją odepchnęło i pojawił się napis "Niegodnemu otwarcia moc zostanie zabrana". No i w gruncie rzeczy Eli straciła moc, a po chwili zawołał mnie Sean i zobaczyłam to.
-Czy wy nie macie co w nocy robić tylko grzebać w starych sprawach?-zapytał Maurycy.
-Czyli wiesz co to? Co oznacza znak i czemu to się pali?
-Ten medalion Dafne dostała od de mnie jest chroniony starożytnymi runami, których nikt od tamtych czasów nie potrafi użyć. Jedna przepowiednia mówi, że kiedy na świat przyjdzie Wszechmogąca zrodzona z dwóch magów wody wszystko się zmieni.
-Ale ja jestem stworzona z dwóch magów wody-powiedziałam-Czyli ja to powinnam otworzyć.
-Nie. Tylko prawa dusza godna zdobycia tej mocy ją otworzy-to się robi coraz bardziej skomplikowane niż myślałam. Gdzie ja teraz znajdę osobę, która mi to otworzy. Chociaż w głębi duszy wiem, że ja powinnam to zrobić. Moja intuicja mnie jeszcze nigdy nie zawiodła, może tak będzie i tym razem.
-Czyli kto?
-Tego nie wiem-powiedział wpatrując się w płonącą książkę-Nawet nie wiem kiedy Dafne zrobiła ten zeszyt i go zabezpieczyła. Zawsze była taka skryta-powiedział, a jego oczy na ułamek sekundy się zaszkliły.
-A co z książką?-zapytałam po chwili.
-Nie wiem nigdy wcześniej jej nie widziałem.
-A da się coś zrobić z Eli i jej mocą?-widziałam zapłakaną przyjaciółkę.
-Jeśli to przez runy to nie ma odwrotu. Przykro mi -powiedział i położył Eli rękę na ramieniu.
-Teraz pewnie mnie olejesz i będziesz mnie miała gdzieś-powiedziała zapłakana przyjaciółka.
-Co?-co ona znowu plecie?
-No tak. Nie będę już nadawała się do drużyny i nie będziesz miała ze mnie żadnego pożytku-dodała chowając twarz w dłoniach. Podeszłam do niej i ją podniosłam.
-Eli pamiętasz jak się poznałyśmy, żadna z nas nie wiedziała wtedy o tym, że ty byłaś Panią Ziemi, a ja Wszechmogącą. Mimo to pomogłam ci. Nigdy bym cię nie zostawiła. Przyjaźnimy się nie zapominaj o tym. Bez względu na wszystko. Mogłaś wtedy nie mieć mocy i tak bym cię uratowała dla mnie to nie jest ważne. Przyjaźń to nie szukanie korzyści tylko wspieranie siebie nawzajem. Popatrz się na mnie. Nigdy cię nie zostawię i będę cię chronić-rozpłakała się jeszcze bardziej, ale po chwili wróciła do siebie.
-Dziękuje-powiedziała ocierając łzy-Co z tym robimy?
-Dobre pytanie.
-Może ja spróbuje-Sean w końcu przypomniał o swojej obecności.
-Nie, lepiej nie-cofnął go Maurycy. Chciałam to otworzyć za wszelką cenę. Bez względu na ro, że mogę stracić moc. Czułam, że to ja jestem do tego stworzona. W tym momencie wszedł do sali Timothy.
-Co tu się dzieję?-zapytał.

To była moja szansa. Każdy skupił się na nim. Szybko podbiegłam do stolika i porwałam medalion. Usłyszałam "Katherine NIE!". Jednak już było za późno. Medalion znalazł się na zamku. Nie odepchnął mnie. Tylko zaświecił oślepiająco jasnym światłem, całe pomieszczenie wypełniło się blaskiem, a księga została otwarta. Jednak z każdą chwilą kiedy się otwierała ja słabłam, a gdy wszystkie zabezpieczenia puściły Ogarnęła mnie nicość. Zwyczajna pustka.

*Elizabeth*

Dziwnie się czuję. Tak jakby czegoś we mnie brakowało. Moc była ze mną od zawsze dodawała mi otuchy, ale teraz jej nie mam. Została mi tylko Kate, której nie zdążyłam powstrzymać przed otworzeniem tej przeklętej książki. O dziwo nie zareagowała tak samo jak na mnie. Tylko oślepiła nas wszystkich, a kiedy wrócił mi wzrok. Zobaczyłam Kate leżącą nieruchomo na ziemi, książka była otwarta, a druga przestała się palić i wróciła do swojego wcześniejszego stanu. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Krzyki. Zabranie Kate do lekarza. Wszyscy byliśmy zaniepokojeni jej stanem. A co jeśli i ona straciła moc?

Mijały godziny, a ona się nie budziła. Każdy w Fewius się o nią martwił. Nawet ci którzy znali ją tylko z imienia i bycia Wszechmogąca. Jej obudzenie interesowało pewnie ich tylko dla tego żeby zniszczyć tyrańcze rządy Łowców. Nic innego.

-Elizabeth, możemy porozmawiać w moim gabinecie?-spytał jej dziadek.
-Oczywiście-powiedziałam i podążyłam za nim do pomieszczenia.
-Wiem, że na pewno nie pogodziłaś się ze stratą mocy, ale mam prośbę-zainteresował mnie.
-Słucham?
-W Fewius jest miejsce szkoleniowe nie tylko dla magów, którzy chcą się bronić przed Łowcami, ale i dla zwykłych ludzi, którzy chcą chronić swoich najbliższych. Czy zgodziłabyś się na takie miesięczne szkolenie, ponieważ wiem, że Kate w końcu wpakuje się w poważne kłopoty i nie poradzi sobie sama, a ja nie mogę jechać z nią...-przerwałam mu.
-Zgadzam się. Może i pan nie wie, ale moja matka też jest magiem i zależy mi na niej i na Kate. Więc, zgadzam się i mogę zacząć od zaraz.
-Może od jutra, bo powinnaś się wyspać, tak samo Sean. Obudzę was, gdy moja wnuczka się ocknie.

Miał racje byłam niesamowicie zmęczona, ale raczej nie miałam szans na zaśnięcie. Mimo to poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Miałam dość tych wszystkich przeszkód czy zawsze wszystko musie być takie skomplikowane, nic nie może być łatwe i przyjemne. Naprawdę ja nie wymagam tak wiele. Moje rozmyślanie przerwało mi pukanie.

-Proszę-powiedziałam nawet nie patrząc się na drzwi.
-Jak się czujesz?-to był Sean.
-W miarę. Bardziej martwię się o Kate niż o siebie. Jakby ona straciła moc w ten sposób prawdopodobnie już nigdy nie narodziła by się kolejna Wszechmogąca.
-Pewnie tak. Słyszałem o kursie. Sądzę, że dokonałaś właściwego wyboru.
-Wiem, ale i tak nie wierzę, że straciłam moc-powiedziałam i czułam, że znowu się rozklejam. Nie chciałam, ale to było silniejsze od de mnie. Łzy zaczęły płynąć potokiem. Cały pobyt wśród Łowców był męczarnią, a teraz moje powiązane z ziemią zostało stracone.
-Nie płacz-powiedział Sean. Siadając obok mnie i przytulając, a ja wtuliłam się w niego jak małe dziecko i szlochałam.

Dalszej części wieczora nie pamiętam , ponieważ najprawdopodobniej usnęłam ze zmęczenia.

Kiedy się obudziłam Sean nadal ze mną był i również spał, a ja poczułam, że ma mokrą koszule. Byłam wdzięczna, że przy mnie został. Ciekawe co z Kate. Spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek, była trzecia po południu. Nie mogłam nawet przewrócić się na drugi bok, bo byłam zniewolona przez silne ramiona Davisa. Nie chciałam go budzić, ale jednak chyba musiałam.

-Sean-szepnęłam i po chwili jego oczy się otworzyły-Nie chciałam cię budzić, ale nie mogę się ruszyć, a Kate już powinna się obudzić-szybko rozluźnił uścisk.
-Przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. To ja dziękuje, że ze mną zostałeś.
-Kiedy cię położyłem i puściłem zaczynałaś się rzucać, a jak znowu cię przytulałem znowu spokojnie spałaś.
-Mimo wszystko dziękuje-dodałam uśmiechając się do niego ciepło.
-Nie ma za co-odpowiedział odwzajemniając uśmiech.
-Idę się ogarnąć i dowiedzieć co się stało z Kate.

Powiedziałam po czym zebrałam swoje rzeczy i popędziłam do łazienki. Zamykając za sobą dokładnie drzwi. Ciepły prysznic zmył ze mnie trudy nocy. Miałam szczerze dosyć mojej marnej egzystencji. Zawsze wszystko co najgorsze przytrafia się mnie. Co ja takiego zrobiłam, że teraz muszę cierpieć? Szybko wytarłam moje obolałe ciało. Najpierw ja nieprzytomna, teraz Kate. Co z nami jest nie tak. Jednak nie zmienia to faktu, że Simons postąpiła kompletnie bezmyślnie. Jeśli straciła moc to będzie oznaczać koniec walki o równowagę. Wszyscy zostaniemy Łowcami i nastanie nowa era. Era nieskończonego absolutyzmu. Nikt nie będzie mógł kwestionować władzy ani żyć według własnych zasad. Każdy będzie podlegał jakiemuś choremu zbiorowi praw jakie wymyślą. Nie mogłam się pogodzić z myślą, że to może być koniec... Przez jedną głupią książkę, która jest teraz... Nie wiem gdzie... Muszę ją znaleźć, bo jak Kate się dowie, że zostawiłam go w bibliotece to.... Będzie źle. Szybko ogarnęłam swój marny wizerunek i wyszłam z pokoju. Sean dalej spał na moim łóżku. Postanowiłam go nie budzić, bo wyglądał marnie. Chyba przebył długą podróż. Wyszłam z pokoju i podążyłam w stronę biblioteki aby sprawdzić czy książki nadal tam są. Niestety mój czarny scenariusz się spełnił, ktoś je zabrał. Jedyną osobą, która może coś wiedzieć na ten temat jest Maurycy. Poszłam do niego do gabinetu w którym siedział i przeglądał właśnie te zguby.


-Coś się stało?-zapytał kiedy uchyliłam drzwi.
-Właśnie zastanawiałam się kto wziął rzeczy z biblioteki. I czy Kate się obudziła?
-Nie, jeszcze nie-powiedział, a jego oczach było widać ból. W tym czasie wszedł lekarz.
-Słucham?
-Niestety mam niepokojące wieści-powiedział.
-Co jest z Kate?-zapytałam nie mogąc wytrzymać napięcia.
-Ona powinna się już obudzić. Zrobiłem już wszystko. Jednak coś ją blokuje. Nie wiem co to jest. Może to wina otworzenia tej książki-dodał i wskazał na przedmiot.

Obserwatorzy