czwartek, 25 grudnia 2014

~18~

*Elizabeth*

Znowu ta pieprzona bezsilność. Mogę walczyć, ale po co? Uciekną Łowcą na chwilę, a potem co... Chwilę wytchnienia przypłacę godzinami tortur. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Przecież nie mogę wydać Kate. Miałam niby tutaj sprzymierzeńca, ale on siedział tylko z założonymi rękami.

Po raz kolejny usłyszałam kroki na schodach. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Więc skuliłam się rogu mojej marnej celi. W której panował pół mrok, nieprzyjemna wilgoć i co najgorsze, można było wyczuć odór pleśni. Kroki stawały się coraz głośniejsze... Bałam się. Chociaż wiem, że nie powinnam. Mimo wszystko... Jednak te wspomnienia bicza na moim ciele, głowy w lodowatej wodzie czy też porażeń prądem stawały się nieustającym filmem powtarzającym się w moich myślach, snach. Tak jakby ktoś bawił się moim życiem ciągle wciskając replay. To bolało jak nie wiem co. Za każdym razem przeżywałam to mocniej, bardziej.... Jednak teraz nie to jest najważniejsze. Przed moją celą stanął Simon. Widziałam go po raz pierwszy odkąd zostałam tutaj przywieziona.

-Wypuść mnie -poprosiłam, a raczej błagałam.
-Nie mogę.
-Co jesteś posłuszny tym szumowiną? Boisz się buntu? Czy może jednak zmieniłeś zdanie?-nie wiem skąd wzięła się we mnie nagła chęć wygarnięcia mu wszystkiego co o nim sądzę.
-Eli, zamknij się przez chwilę i pozwól mi powiedzieć to co mam do powiedzenia-spojrzałam się na niego wzrokiem pełnym zniechęcenia i odrazy.
-Nie rozkazuj mi.
-Mam wiadomość od Kate nadal cię to nie interesuje-w moim sercu pojawił się płomyk nadziei. Jednak ta nadzieja była bezpodstawna. Jeśli moja przyjaciółka postanowi mnie uratować to ją złapią, a to chyba najgorsze wyjście z możliwych.  Jednak mimo tego chciałam wysłuchać tego, co ma mi do powiedzenia.
-Słucham cię- powiedziałam, ostatkiem sił podnosząc się z w miarę bezpiecznego kąta.  Nie wiedziałam co ona wymyśli.
-A więc Kate powiedziała, że podczas twojego przewiezienia cię odbije. Nie patrz się tak na mnie to nie mój pomysł tylko jej. Nastąpi to dopiero niedaleko kresu podróży.
-Powiedz mi do cholery gdzie ona jest?-powiedziałam łapiąc go za koszulę. Jednak kraty uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch.
-Wiem tylko, że jest w Harlingen w Stanach. Nie mam pojęcia co ona tam robi i dlaczego wybrała właśnie to miejsce. A teraz masz jedz, bo za godzinę zaczyna się twoja podróż.

Po tych słowach odszedł. Nie wiedziałam co mam sobie myśleć. Dziękowałam Bogu, że Simon przyniósł mi coś normalnego do jedzenia. Jednak gdzie był on w tym całym planie. Pewnie Kate nie chciała aby się wydał. Modlę się tylko o to aby nam się udało , bo jeśli ją złapią mamy przegraną sprawę. Nie będzie mowy o wypełnieniu przepowiedni czy też kolejnych dni przeżytych na łonie wolności. Nie pozostanie nam nic po za beznadziejnym poczuciem winy, że nie dałyśmy rady. Co ja gadam?! Jeśli nadal będę tak pesymistycznie nastawiona do życia i do tej całej akcji, to na pewno nie wygramy. Myślałam, co mogę zrobić aby jej jakoś pomóc, ale żadnego konkretnego pomysłu nie miałam. Muszę czekać na odpowiedni moment, a wtedy ze wszystkich sił walczyć. Zdążyłam zjeść, a drzwi od piwnicy się otworzyły.

-Mała, czas na przejażdżkę-powiedział opryszek, którego najbardziej nienawidziłam ze wszystkich.

Miał minę jakby chciał mnie przelecieć. Kiedy tylko otworzył wyjście zakuł mnie w kajdany, a ja nawet nie protestowałam. Gdy wyszłam przed budynek poraziło mnie światło słoneczne. Jednak co najciekawsze, Simon puścił do mnie porozumiewawcze oczko. Każdy po za nim patrzył się na mnie z odrazą, a ja miałam ochotę ich wszystkich pozabijać. Jednak nie mogłam nic zrobić, bynajmniej teraz. Kiedy wsiadłam do auta usłyszałam ten głupi tekst.

-Uśmiechnij się przez kilka godzin nikt cię nie tknie.-spojrzałam się tylko na niego z istną pogardą w oczach-Kazałem ci się uśmiechnąć!

Zrobiłam to, ale na myśl tego, że nie wiedzą co ich czeka.





*Kate*

Kiedy tylko o północy moja głowa dotknęła poduszki od razu zasnęłam. Nadmiar wrażeń przerodził się w zmęczenie. Jednak rano obudził mnie dźwięk telefonu.

"Właśnie wyruszyli. Mam nadzieję, że wiesz co robisz."

Simon napisał, a ten krótki tekst przywołał mnie z krainy Morfeusza prosto na twardą ziemię. Po chwili dostałam plan ich trasy. Poranna toaleta nie zajęła mi długo, później z laptopem w ręku poszłam do jadalni gdzie jak spodziewałam się będą znajdować się wszyscy z domu. Kiedy tylko weszłam do pomieszczenia Maurycy zamilkł, a widać było, że przemawiał. Popatrzyłam się na niego z zapytaniem w oczach.

-Usiądź-powiedział i wskazał mi miejsce obok siebie. Jednak kiedy tylko usiadłam zaczęłam grzebać w laptopie i szukać jakiegoś dobrego miejsca na atak przy czym jadłam bułkę-Czy mogłabyś odłożyć to na chwilę i posłuchać tego co mam ci do powiedzenia.
-Mam podzielną uwagę i wiem co chcesz mi powiedzieć, znam już twoją przemowę na pamięć. Kiedy tu weszłam wyczytałam wszystko z twoich myśli. Nadal się nie zgadzam.
-Ale Katherine...
-Nie ma żadnego, ale, dziadku-powiedziałam patrząc się na niego stanowczo.
-Nie wypuścimy cię tam!-rozkazał.
-Nie odpuścicie?-zapytałam się z zrezygnowaniem w oczach. W tym samym momencie dostałam informacje o magach eskortujących Eli. Simon jesteś wielki.
-Nie-powiedzieli stanowczo wszyscy na sali. Pospiesznie przejrzałam listę magów.
-Dobra. Nie myślcie, że was wszystkich zabiorę, bo jesteście w błędzie. Potrzebuję dwóch magów wody, jednego maga powietrza, dwóch władających ogniem i jedną osobę ziemi.-kiedy tylko wspomniałam o żywiole ziemi Derek poderwał się z miejsca i pobiegł do mnie wskakując na kolana.
-Zgłaszam się!-wykrzyczał. Spojrzałam się na jego rodziców.
-Derek dla ciebie mam inne zadanie-jego rodzice nie wytrzymali.
-Nie ma opcji mój syn nie będzie uczestniczył w tej misji.
-Ale tato!-powiedział chłopczyk.
-Czy mogłabym skończyć?-Czy ja wyglądam na taką idiotkę, która wysłała by takiego małego chłopczyka na bitwę? przemówiłam w myślach rodziców.
-No więc jakie masz zadanie dla mnie?-powiedział podekscytowany.
-Nie pójdziesz z nami na pole bitwę...
-Idę i ju...-zatknęłam mu buzię.
-Daj mi skończyć. Zostajesz tutaj, ponieważ będziesz dla nas tak jakby oczami tej całej akcji-otworzyłam laptopa na którym miałam włączony program z dokładnymi namiarami przeciwnika-Będziesz podawał nam dokładną lokalizacje łowców. Bez ciebie ta akcja nie będzie możliwa. Widzisz ten niebieski punkt to nasza lokalizacja, a czerwony wciąż się przesuwający przeciwnika-spojrzałam na jego rodziców, którzy tylko patrzyli się na mnie z nie lada ulgą.
-Kate, wiesz, że jesteś najlepsza-powiedział rzucając się mi na szyję. Przytuliłam go, dzięki niemu poczułam się odrobinę lepiej.
-A teraz wiem, że Maurycy i Timothy nie odpuszczą i pójdą ze mną. Więc potrzebuje jeszcze czterech osób-nie musiałam długo czekać na ochotników. Zgłosił się Dany, Jessica, Greg i Anastazja-Mamy już drużynę. Posłuchajcie, ale żeby misja się powiodła. Potrzebuję was wszystkich z tego co tutaj piszę o tych kilku osiłkach to umieją się rozpływać w powietrzu. Panować nad mgłą i są bardzo dobrze wyszkoleni.
-I co w związku z tym?-zapytał się mój dziadek.
-To, że ja ostatnio opanowałam kilka nowych zdolności. Do których przećwiczenia potrzebuję was.
-Jakie to umiejętności?-zapytali z zainteresowaniem.
-A więc magowie powietrza mogą w czyimś umyśle stworzyć jakikolwiek złudny obraz, woda natomiast nie musi blokować ich wyobrażeń każdy człowiek składa się z wody, więc z łatwością może nad nim panować. Natomiast ziemia może panować nad metalem. Ogień może wytwarzać pioruny z siebie albo w mniejszych dawkach razić prądem.
-To nie możliwe-zbulwersowała się Helen-Sprawdźmy to!-powiedziała i cisnęłam we mnie widelcem. Ja wzrokiem zatrzymałam go sobie centralnie przed twarzą.
-Ty jesteś stuknięta? Czy nie dorobiona?-powiedziałam zrywając się na równe nogi.
-Jedyna osobą, która tu jest nienormalna jesteś ty.
-Helen, zamknij się! -rozkazał Maurycy.
-Dziadku, usiądź-spojrzałam się na niego lodowatym spojrzeniem-Chciałaś demonstracji to, proszę!

Byłam tak zdeterminowana, że nie myślałam o tym czy jej nie stanie się przez to krzywda. Skupiłam się na jej umyśle. Stałam przed nią tylko ja i ona. Pustynia, a obok nas wielka przepaść. Trzymałam się tylko marnego kawałku ziemi. Tylko tyle dzieliło ją od śmierci. Później przez moją myśl przeszło to, że spada i tak się stało. Z jej gardła wydarł się tylko krzyk "NIE!", który wypełnił całą sale. Wszyscy patrzyli się zdziwieni. Następnie wyrzuciłam ręce przed siebie, a ona mimo że siedziała wstała na równe nogi. Moje dłonie wykonywały skomplikowane ruchy do momentu kiedy nie stanęła prze de mną. Nakazałam jej uklęknąć.

-A teraz masz mnie, przeprosić-rozkazałam głosem pełnym tryumfu.
-Nigdy-powiedziała i jakimś cudem się podniosła i zamachnęła na mnie tym samym widelcem. Spojrzałam się tylko na niego, a on poszybował z dala od zasięgu jej ruchów. Moja ręka sama ją dotknęła i poraziła.
-Posłuchaj mnie, suko!-powiedziałam do teraz leżącej na ziemi kobiety-Jeszcze raz nie będziesz mi wierzyć w moje umiejętności albo wypowiesz złe słowo w stronę mojej babci to nie będę się zastanawiać długo co mam z tobą zrobić-miałam dosyć tej baby.
-Może przejdziemy do gabinetu?-zaproponował Maurycy.
-Tak, ale do tego po proszę prócz drużyny i Dereka jeszcze sześć osób.

W gabinecie o dziwo był projektor na którym wyświetliłam wszystkie zdobyte informacje. Na ścianie światło  rzucało się inaczej, ale jeśli by rozszczepić je w powietrzu z kilkoma postaciami dało by to skutek jakbyśmy mieli większe wsparcie. Włączyłam jakiś obraz. Na którym ludzie stali w różnych odległościach wymazałam tło.

-Możesz mi powiedzieć co ty aktualnie robisz?-zapytał Timothy.
-Kate, nie wiem co ty wymyślasz, ale powinniśmy zająć się planem.
-Weźcie mi nie przeszkadzajcie przez chwilę. Tim otwórz północne okno-powiedziałam nie odrywając oczu od ekranu. Wstałam pospiesznie zza biurka dziadka.
-Nie wiem jaki sens ma bawienie się tym całym zdj-powiedział mój kolega.
-To patrz i się ucz-wzięłam projektor i rzuciłam obraz na przestrzeń co dało zamierzony efekt.
-Jesteś genialna!-krzyknął młody chłopczyk.
-Ta sztuczka da nam przewagę nad nimi. Nie będą atakować nas tylko postacie, które są iluzją-na mojej twarzy malował się triumf i wiedziałam, że jedynym sposobem dzięki, któremu wygramy będzie
opanowanie nowych zdolności przez drużynę.

Obserwatorzy