piątek, 18 marca 2016

~37~

*Elizabeth*

Wjechałam właśnie z Timem do Meksyku, zadziwiające jak szybko znaleźliśmy się na miejscu. Nie wiem ile złamał przepisów, ale w sumie mnie to nie obchodzi. Jednak kiedy tylko przejeżdżaliśmy granice miasta, coś przykuło moją uwagę. Było późno, a pod podrzędnym przydrożnym motelem rozgrywała się walka Łowców wraz z jakimś magiem wody i osobą kompletnie pozbawioną zdolności. Widać było, że zaraz zostaną pojmani.

-Widzisz to?-spytałam mojego przyjaciela, chociaż nie wiem czy nim zostanie po wydarzeniach ostatniej nocy. Nasze relacje stanęły pod wielkim znakiem zapytania, a ja nie wiedziałam co mam z tym zrobić.
-Widzę-powiedział gwałtownie skręcając. Nim zdążył się zatrzymać ja wyskoczyłam z wozu i obezwładniłam najbliższego napastnika. Jednak dziewczyna mnie zaatakowała.
-Jesteśmy po waszej stronie-krzyknęłam nie chciałam jej atakować. Kiedy opuściła mnie na ziemie od razu zaczęłam zadawać ciosy wszystkim, którzy byli po przeciwnej stronie. Niestety po chwili do nich dotarło wsparcie, a na miejscu pojawił się Simon. Spojrzałam na niego, a on tylko kiwnął głową i przyłączył się do nas. Wraz z Timothym dali prawdziwy pokaz umiejętności, jednak nadal Łowcy mieli przewagę.
-Jak mogłeś nas zdradzić!-krzyknęła Caroline do Simona.
-Traktowałem cię jak brata-odezwał się Harry.
-A ja jak syna-ozwał się jego wujek.
-Traktowaliście mnie wszyscy jak maszynę, która musi podlegać Radzie. Mam tego zdecydowanie dosyć.
-Simon, jak się nie opamiętasz wyjawię wszystkim sekret-ozwała się dziewczyna, która ewidentnie nie chciała aby odszedł.

*Katherine*

-Simon, jak się nie opamiętasz wyjawię wszystkim sekret-ozwała się Caroline. Zdążyłam zaparkować, a już usłyszałam głos tej suki, która odebrała mi Simona.
-Nie waż się-powiedział. Czemu był po naszej stronie?
-To wróć na odpowiednią stronę.
-Żebyś znowu mogła mnie szantażować?-chwila co? Może to dlatego on od de mnie się odsunął i udawał, że jest z nią.
-O czym ona mówi?-powiedziałam zbliżając się do grupy-Witaj Eli, Tim, William i Gina-przywitałam się z nimi i zajęłam miejsce w szeregu.
-Skoro już tutaj jest to może ukażesz nam prawdziwą twarz swojej ukochanej-warknęła nadęta parszywa lalunia.
-Simon, o co tutaj chodzi?-spojrzałam na niego wyczekująco.
-Dowiedziała się, że jesteś magiem i kiedy wróciłaś zaczęła mnie szantażować, że wyjawi twój sekret jeśli nie będę cały jej-stanęłam jak wryta.
-Dokładnie. Jak widzicie nasza kochana, słodziutka Katherine jest magiem wody-powiedziała.
-Ty parszywa gnido!-krzyknęłam-Chciałabyś żebym była zwykłym magiem wody!-spojrzałam się na nią i to wystarczyło. Byłam wściekła. Nie obchodziło mnie w tym momencie ile osób będzie mnie ścigać jeśli się ujawnię. Wykorzystałam powietrze aby szybko się przy niej znaleźć po czym hamując po prostu ją pchnęłam, a ona wyleciała kilka metrów dalej-Posłuchaj mnie, bo dwa razy nie będę powtarzać!-powiedziałam łapiąc ją za szyję od razu po upadku. Nie wiem co we mnie wstąpiło-Zbliżysz się jeszcze raz do któregoś z mojego przyjaciół to cię zabiję!-skończyłam to mówić, a poleciało na mnie kilka strumieni ognia. Jednak tarcza stworzona z ziemi mnie przed tym uratowała. Skupiłam się na umysłach Łowców i kiedy miałam kompletną władzę nad nimi. Wymazałam moje ujawnienie się i nakazałam im wracać do domu, pamiętali tylko, że jestem niezdarnym magiem wody i to, że Simon przeszedł na naszą stronę. Z resztą grupy czekaliśmy aż nieprzyjaciele odjadą.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy?-zapytał Simon, a ja w jego oczach zobaczyłam żal do mnie.
-Porozmawiamy o tym później-powiedziałam-Posłuchaj skoro się ujawniłeś musimy zabrać twoje rzeczy z domu.
-Jak chcesz to zrobić oni nie pozwolą mi tam wejść-stwierdził.
-A kto powiedział, że będziemy ich prosić o zaproszenie-oznajmiłam rzucając kluczyki Suzannie-Jedź do domu z rodzinom, niedługo wrócę. Eli kiedy odzyskałaś moc?
-Opowiem ci jak wrócisz-powiedziała wsiadając z Timem do auta.
-Gotowy?-spytałam łapiąc Simona za rękę.
-Nie wiem na co-powiedział zmartwiony, a ja teleportowałam nas bezpiecznie do jego pokoju-Co to u licha?-prawie, że krzyknął.
-Cicho-położyłam mu palec na ustach-To była teleportacja. Pakuj się.
-Właściwie ja jestem spakowany od kilku dni rozważałem odejście-powiedział wyciągając z szafie dwie obszerne torby i plecak. Bałam się jego reakcji na wiadomość o tym, że jestem Wszechmogącą, ale prędzej czy później będę musiała się z tym zmierzyć.
-Witaj w swoim nowym domu-powiedziałam kiedy wreszcie znaleźliśmy się na bezpiecznym gruncie. Na szczęście ten dom chronią runy i żaden Łowca bez zaproszenia się do niego nie dostanie-Sean!-krzyknęłam, a on zjawił się koło mnie.
-Dzisiaj będziemy mieli sporo gości, więc może zadzwonisz po więcej jedzenia.
-Ile dokładnie osób będzie?-zapytał patrząc się nie ufnie na Simona. Oczywiście poznali się wcześniej, ale nie bardzo się dogadywali.
-Ja, ty, Simon, Eli, Tim, William, Gina i Suzana-zniknął.
-Możemy porozmawiać?-spytał Dark.
-Teraz nie za bardzo. Muszę każdemu przyznać pokój i zrobić listę rzeczy do kupienia na siłownie.
-Czyli jak zwykle nie masz dla mnie czasu?
-Znowu zaczynasz. Ja tutaj dowodzę i mam wiele rzeczy do zrobienia jeszcze, a ty nie możesz poczekać kilka godzin?-zapytałam opadając ze zrezygnowaniem na krzesło.
-Niby może, ale nie łatwiej by ci się pracowało, gdybyś miała to za sobą?-jak on mnie irytuje.
-Simon, nie teraz-oznajmiłam tonem przy którym dalsze spieranie się nie miało sensu.
-Kate, jesteśmy!-krzyknęła Eli rzucając mi się na szyję. Wszyscy przybysze usiedli przy wielkim stole gdzie większość miejsc jeszcze zostawało wolnych, ale to się niedługo zmieni.
-Ten dom jak wiecie ma trzy piętra i wielkie podpiwniczenie, które kompletnie nie jest jeszcze wyposażone-powiedziałam-Jednak w niedługim czasie mam zamiar to zmienić. Podjazd jak widzicie zostawia wiele do życzenia. Natomiast pokoje są już wyposażone w kablówkę meble i wszystko co jest potrzebne do normalnego funkcjonowania. Pomieszczenia wspólne wymagają sporo pracy, a wasze pokoje cóż urządzacie je w waszym stylu. Każdemu z was za moją ochronę i wsparcie udostępnię adekwatne środki. Oczywiście nie przewiduje wymiany mebli, które są uniwersalne. Jedynie dopóki nie znajdą się inni rezydenci możecie wybrać sobie pokój jaki chcecie i ewentualnie zamienić meble- w tym momencie przyjechało jedzenie-Teraz zapraszam na mało profesjonalny posiłek, mam nadzieję, że William niedługo zajmie się naszymi podniebieniami.
-Z wielką przyjemnością-powiedział uśmiechając się przyjaźnie. Kiedy Sean rozdawał posiłek ja poszłam po zeszyt. Wiedziałam, że czeka mnie dzisiaj jeszcze sporo pracy. Jeszcze zdało by się kupić jakiś środek transportu, ponieważ osiem osób i dwa samochody oraz motor to trochę za mało. Kiedy wszyscy jedli, ja tylko wzięłam swój posiłek i zaczęłam spisywać rzeczy do kupienia i krzątać się po całym domu.
-Co ty robisz?-zapytała Suzanna patrząc na mnie jakbym popełniła zbrodnie.
-Spisuje co jeszcze trzeba kupić-odpowiedziałam nie przerywając zajęcia. Jednak Tim wstał i zabrał mi zeszyt-Oddaj mi to.
-Nie, może nas nie słuchałaś, ale my się zajmiemy. Tylko potrzebne nam środki, bo nie mamy wystarczających.
-Poczekaj, co?-powiedziałam.
-Usiądź z nami-zaproponowała Gina, chyba po raz pierwszy się odezwała odkąd przyjechała. Spojrzałam się na nich z podejrzeniem w oczach i zaczęłam powoli gryźć marchewkę.
-Nie patrz się tak na nas-ozwała się Eli.
-Ustaliliśmy, że jutro rano ja biorę się za siłownie, pomoże mi Timothy-powiedziała mama, a ja spojrzałam się na chłopaka z zapytaniem w oczach.
-No co? Byłem jednym z głównych trenerów w Fewius-powiedział i wzruszył ramionami.
-Ja i Sean zajmiemy się wyposażeniem kuchni-oznajmił William.
-Może tego nie wiesz, ale byłem na kursie gotowania w ubiegłe wakacje-dodał patrząc na mnie.
-Ja oczywiście zajmę się ogrodem i podjazdem te rośliny wyglądają okropnie-stwierdziła Eli.
-A ja odnowię płot-zaoferował Simon-To miejsce musi mieć porządne ogrodzenie.
-Natomiast moim zajęciem będzie biblioteka, niedawno w jednej dorywczo pracowałam-podsumowała Gina.
-Nie wiem co powiedzieć-zatkało mnie zwyczajnie-Jesteście najlepsi, ale przez was ja nie będę mieć zajęcia.
-Odpocznij, córciu. Jesteś wykończona, wiem jak to miejsce wyglądało kiedyś, a jak wygląda teraz. Włożyłaś przez ostatnie tygodnie w ten dom swoje serce i dusze. Wyśpij się, a potem zastanów się co jeszcze trzeba zrobić-objęła mnie.
-Jestem wzruszona. Teraz pewnie chcecie się rozgościć. Sean i ja mamy swoje pokoje na pierwszym piętrze. Więc teraz słucham waszych życzeń, każdy pokój ma małą łazienkę-stwierdziłam patrząc się po przyjaznych twarzach-Gina?
-Ja pierwsza?-spytała z zdezorientowaniem, a ja w odpowiedzi skinęłam głową-Ale nie wiem co mam do wyboru.
-Kolor ścian, gdzie mają być okna...-spojrzałam na nią wyczekująco.
-Więc chciałabym aby mój pokój był niebieski z oknem przez które widać gwiazdy-uśmiechnęłam się, ale nie udzieliłam odpowiedzi. Tylko spojrzałam na najstarszych rezydentów.
-My-powiedziała moja mama-Chcielibyśmy pokój na poddaszu, urządzony w jakiś ciepłych kolorach, jednak aby były stonowane.
-Tim, twoja kolej.
-Zdecydowanie czerwone ściany z oknami wychodzącymi na wschód-chłopak się rozmarzył, ale mogłam chociaż tyle dla niego zrobić.
-Wasze potrzeby znam, więc się nie pytam-zwróciłam się do Simona i Eli-Gino, pozwól ze mną i weź bagaże-oczywiście jej pomogłam. Jej pokój znajdował się na poddaszu. Idealny widok na gwiazdy-Podoba ci się?-spytałam.
-Czy mi się podoba? Jest idealny-objęła mnie-Spełniłaś moje marzenie o własnym pokoju. Nigdy nie miałam swojego azylu-dodała.
-Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić w zamian za poświęcenie. Kiedy będziesz potrzebować jakiegoś sprzętu, czegokolwiek mój pokój jest na pierwszy piętrze na samym końcu korytarza. Ma plakietkę na drzwiach z moim imieniem na pewno znajdziesz mnie bez problemu, siostro-jeszcze raz mnie uścisnęła.
-Bałam się, że mnie nie zaakceptujesz.
-Niepotrzebnie, zawsze chciałam mieć siostrę. William z Suzanną mają pokój obok-dodałam wychodząc. Zeszłam na dół i poprosiłam niemagicznych mieszkańców-Oto wasz apartament-to jeden z największych pokojów w budynku.
-Jakbyś urządzała ten pokój z myślą o nas-powiedział partner mojej mamy.
-Przepraszam, że meble są nie poustawiane...-przerwała mi moja rodzicielka.
-Damy sobie radę, idź do reszty. Wiem, że stęskniłaś się za przyjaciółmi-jak zaproponowała tak zrobiłam.
-Tęskniłam za wami-powiedziałam ściskając przyjaciół, którzy dzisiaj przyjechali z Fewius-Bierzcie manatki i na górę-powiedziałam do ogółu.
-To ja idę dokończyć urządzenia mojego pokoju-oznajmił Sean i zniknął za drzwiami.
-Więc Tim, poznaj swoje nowe lokum-pchnęłam szóste drzwi po prawo.
-Ty mi weszłaś do głowy?-spytał-Taki pokój od zawsze był moim marzeniem.
-Nie ma za co-powiedziałam przechodząc o parę drzwi dalej-Eli wiem, że lubisz ekri i brąz, więc do dla ciebie-wskazałam pokój obok Tima-A ty magu ognia masz pokój wychodzącą na zachód słońca. Rozgość się. A teraz Eli opowiadaj mi jak to się stało, że odzyskałaś moc?-chciałam chociaż jeszcze chwilę. Uniknąć konfrontacji z Simonem. Weszłyśmy razem do jej pokoju i zamknęłyśmy drzwi.
-Więc kiedy rzuciłam się na Maksa. Kojarzysz arogancki, gówniarz-potwierdziłam-Najechali nas Łowcy, a ja no cóż zaczęłam walczyć. Nawet bez mojego talentu, zostałam pojmana w lesie. Tim pobiegł za mną. Kiedy grozili mi, że go zabiją jak ciebie nie wydam coś się we mnie odblokowało i ich załatwiłam.
-A pro po ciebie i jego?-świdrowałam ją wzrokiem.
-O co ci chodzi?-spytała.
-Ty mi powiedz-powiedziałam uśmiechając się przebiegle.
-No zaiskrzyło. Spędziliśmy razem noc, ale od tamtej pory cisza.
-Chwila co?-spodziewałam się wszystkiego, ale że od razu wspólna noc aż się zachłysnęłam.
-Nie przesłyszałaś się, ale na razie nie będę nalegać ani żądać czegokolwiek.
-Rób jak chcesz-powiedziałam ziewając-Rozgość się. Jakbyś coś chciała jestem w pokoju obok.

Wreszcie byłam sama. Mogłam w spokoju pomyśleć, a raczej przestać myśleć. Dzisiaj tyle się wydarzyło muszę sobie wszystko poukładać, ale to może poczekać jestem wykończona. Wzięłam krótkie luźne spodenki, koszulkę i bieliznę po czym skierowałam się pod prysznic. Ciepła woda mnie uspokajała, dawała chwilę wytchnienia, ciepłe krople jakoś zabierały od de mnie zmartwienia. Kiedy tylko się przebrałam, weszłam pod kołdrę.

-Myślałaś, że się wywiniesz od tej rozmowy-powiedział Simon, który siedział na fotelu obok regału. Jednak jego głos sprawił, że się wzdrygnęłam i o mało nie spadłam z łóżka.
-Szczerze?-spytałam zapalając lampkę nocną żeby choć trochę widzieć jego twarz. Skinął głową, a ja usiadłam po turecku na łóżku-Dokładnie tak myślałam.
-Cóż byłaś w błędzie-w jego głosie nie było już złości, tylko smutek-Czemu mi nie powiedziałaś?
-A czemu ty mi nie powiedziałeś o szantażu?
-Jak miałem to zrobić? Caroline kontrolowała wszystko mój telefon, pocztę. Wszędzie była ze mną. Nie miałem szans, po naszym ostatnim spotkaniu na pikniku, zaczęła trzymać mnie w szachu.
-Wiesz jak ja się czułam?-po raz pierwszy na niego spojrzałam-Odrzucona, a twoje słowa, które mi napisałeś trafiły we mnie jak setki pocisków.
-Byłem pod jej władzą. Martwiłem się o ciebie, jakby ciebie pojmali to tak jakby zabrali by cząstkę mnie. Rozumiesz?
-Szkoda, że nie pomyślałeś o tym kiedy pisałeś ten e-mail.
-To był stek bzdur. Po za tym nie ja go pisałem tylko ona i dzisiaj kiedy widziałem, że twoi przyjaciele przegrywają dołączyłem do nich. Bez żadnego zastanowienia, a ty kiedy ja zaufałem ci bezgranicznie ukrywałaś prze de mną sekret. Przez tyle czasu cię nie chroniłem, nawet nie wyobrażam co się mogło stać...
-Ale się nie stało. Nie musisz ciągle się o mnie martwić-ta cała sytuacja uświadomiła mi jak bardzo zależy mi na tym chłopaku.
-Wiem, ale i tak będę-powiedział, a ja poklepałam miejsce obok siebie na łóżku. Nie wiem czy dobrze postępuje, ale chciałam się po prostu do kogoś przytulić. Zdjął buty i usiadł obok mnie, spojrzałam na niego.
-Nigdy więcej sekretów?-spytałam.
-Nigdy-powiedział i pocałował mnie w czoło.

Pewnie tak wtulona w niego usnęłam, ale pewności nie mam.

Obserwatorzy