wtorek, 8 lipca 2014

~11~

Kiedy wróciłam do domu. Odetchnęłam z ulgą. Musiałam pomyśleć, a najlepszym wyjściem na to w moim przypadku była pielęgnacja koni. Czym prędzej poszłam do stajni i zaczęłam czyścić wszystkie zwierzęta. Od czego są te klucze? Nie mam nawet najmniejszego pojęcia. Przecież nie mieliśmy żadnej ukrytej rezydencji. Przydałby mi się jakiś pamiętnik babci. Może to jest dom mojej babci, ale Dafne nigdy nie wspomniała mi gdzie on jest. Byłam bezsilna. Co ja mam dalej zrobić z Simonem? Nie miałam do niego zaufania. Bałam się, że mnie wyda. Na szczęście nie wiedział jeszcze, że jestem Wszechmogącą. Nie może się tego dowiedzieć dopóki nie zaufam mu na nowo.
Na takich przemyśleniach minęły mi trzy godziny. Nie miałam pomysłu co dalej zrobić z faktem znalezienia szkatułki z pękiem kluczy. Może jej pokój ma jeszcze jakieś wskazówki? Z tą myślą podążyłam do pomieszczenia. Przez długi czas nic nie znajdowała. Jednak kiedy sprzątałam w ostatniej szufladzie komody zobaczyłam poluzowaną deskę na podłodze. Szybko zbiegłam do garażu i wzięłam śrubokręt. Po czym wróciłam jak poparzona do wcześniejszego miejsca. Nie miałam pojęcia co tam odkryję. Czemu to wszystko musi być tak pogmatwane? Musiałam odsunąć komodę. Później z łomoczącym sercem. Znalazłam kolejny jej pamiętnik i następną szkatułkę. Kuferek posiadał mocny zamek. Powoli przesunęłam palcami po wykonanych na niej żłobieniach. Widniał tam wyraźnie znak wody i inicjały MW. Nigdy mi nie mówiła o kimś kto ma inicjały MW. Teraz dochodzę do wniosku, że tak naprawdę nigdy nie znałam mojej babci. Może ukrywała to wszystko prze de mną z jakiegoś konkretnego powodu? Czy może po prostu bała się o mnie. Niestety nie poznam odpowiedzi na to pytanie. Podniosłam ostrożnie jej pamiętnik i otworzyłam. Na pierwszej stronie widniało moje zdjęcie. Czułam się dziwnie może  to i dobrze, że siedziałam na podłodze, ponieważ moje siły zmalały i to znacznie. Przewróciłam na drugą stronę. Widniał tam tylko napisany przez nią tekst "Jeśli to czytasz. Znaczy, że mnie nie ma już na tym świecie..." w gardle poczułam uścisk jakby ktoś mnie dusił. Potrzebowałam chwili żeby dojść do siebie. Opuściłam wzrok na pisane litery jej pochyłym i pięknym pismem. " Kate nie martw się znam kogoś kto ci pomoże i wyjaśni wszystkie moje sekrety. Jeśli znalazłaś klucze otworzysz nimi szkatułkę, która była schowana razem z tym pamiętnikiem. Proszę wykonaj polecenie z listu dla mnie". Czułam się jakbym miała zaraz umrzeć, a to wcale nie prawda. Moje serce biło szybko, a ręce zaczęły się trząść . Dafne tak bardzo za tobą tęsknie. Wytężyłam swoją siłę woli i poszłam po kluczę. Znalazłam jeden mały pasujący. W szkatułce po za listem i kilkoma zdjęciami jakiegoś chłopaka oraz pierścionkiem nie było nic. Rozwinęłam kartkę.

"Droga Kate

Nie wiem ile czasu minęło od mojej śmierci, ale mam nadzieję, że mało. Wiem, że masz w głowie mnóstwo pytań, bo odkryłaś różne rzeczy, a nie wiesz do czego są. W szkatułce masz zdjęcia Maurycego Wooda on jest ojcem twojego ojca. Wiem, że nigdy o nim nie mówiłam, ale musisz mi zaufać. Kieruję on Fewius. Jest dobrym magiem możesz mu zaufać, ale musisz pojechać do Stanów dokładniej do Harlingen. Powołaj się na mnie będzie ci łatwiej się tam dostać.
Twoja na zawsze,
Dafne"

Boże jakie to jest zawiłe. Spojrzałam przez okno było ciemno, a zegar wybił północ. Wiedziałam, że muszę tam pojechać jak najszybciej. To na pewno da odpowiedzi na kłębiące się pytania. Wybrałam numer do Simona. Odebrał po drugim sygnale.

-Dasz radę przyjechać jutro rano po konie?-zapytałam, a mój głos wydawał mi się obcy.
-Dam. Co się stało?-zapytał.
-Nic poważnego. Muszę pojechać do jednego miejsca. Nie wiem na ile.
-Jechać z tobą?-zapytał z troską. Troszeczkę się uśmiechnęłam.
-Nie-krzyknęłam-To znaczy dam sobie radę sama. Dziękuje za troskę-wiedziałam, że trzymam go na dystans-Przekażesz Elizabeth jak wróci do miasta żeby się nie martwiła.
-Postaram się.
-Dzięki. Jestem ci winna przysługę.
-O której mam być?-zapytał.
-Ósma rano wydaje mi się idealna. Jeśli mnie nie będzie w stajni po prostu weź konie. Będę zajęta. Przyjadę do ciebie przed wyjazdem.
-Dobrze-w jego głosie wyczułam nutkę szczęścia.

Poszłam do pokoju i zasnęłam. Budzik nastawiłam na siódmą rano. Jutro czeka mnie długa podróż.

***Rano***
Budzik wyrwał mnie z krainy odpoczynku. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Nie martwiłam się moim wyglądem. Zeszłam na dół i wzięłam walizkę i torbę turystyczną ze sobą z powrotem na górę. Czułam się dziwnie pakując jakbym się zmieniała. Raczej nie ja tylko moje nastawienie do życia. Zaczęłam od ubrań. Moje ulubione ubrania szybko znajdowały się w walizce. Nie wiedziałam ile tam zostanę i co zastanę na miejscu. Szukałam dość wygodnych butów, ale jak zwykle musiałam wziąć kilka wysokich par, bo bez tego nie była bym sobą. Później wzięłam się za kosmetyki, kilka ręczników i gotowe. Spakowałam również list, szkatułki, dwa pamiętniki i cztery księgi o żywiołach wszystko co było ważne dla babci. Spojrzałam na zegarek była ósma trzydzieści. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam odjeżdżającego Simona. Nawet nie chciało mi się go gonić.


Poszłam do łazienki. Szybki poranny prysznic i poczułam się lepiej. Wysuszyłam moje splątane włosy, które się pokręciły. Związałam je w kitkę. Szybki makijaż składający się z mocnych kresek pod oczami i tuszu na rzęsy oraz delikatnego błyszczyku. Poszłam do pokoju w samej bieliźnie, a jedyne co mnie zaskoczyło to obecność Simona.

-Co ty tu do diabła robisz?!-krzyknęłam. Pięknie zaczyna się ten dzień.
-Siedzę, nie widać.
-Mogłeś uprzedzić, że wpadniesz, a nie!
-Tak, podobasz mi się w tym odzieniu. Czarna koronkowa bielizna jak najbardziej do ciebie pasuję.
-Ty mnie lepiej nie denerwuj, bo uwierz mi to się dla ciebie źle skończy.-teraz dopiero ta sytuacja zaczęła mnie krępować stałam przed nim w samej bieliźnie. Cóż trudno. Najwyraźniej zmieniam się w panienkę lekkich obyczajów. No może nie do końca.
-Pomóc ci to znieść?-zapytał patrząc na bagaże.
-Nie dam sobie radę.
-Wiem, że jesteś krucha. Z chęcią ci pomogę-powiedział, a w jego oczach zobaczyłam jakby małe podniecenie.
-Czyli masz mnie za lalunie, która nie umie sobie sama poradzić.
-Nie chciałem być  dżentelmenem-powiedział z irytacją. Miałam ochotę coś dodać, ale tylko pokiwałam głową i spuściłam wzrok. Moje ubrania leżały obok niego. Pięknie. Szybko wzięła spodnie i je naciągnęłam-Tak szybko się ubierasz?
-Mówiłam ci żebyś mnie nie wkurzał.
-Dobrze już nic nie mówię-powiedział i uniósł dłonie w obronnym geście. Wzięłam koszule i szybko ją założyłam. Zapinałam guziki, ale zostawiłam cztery rozpięte. Szybko włożyłam skarpetki, a buty jakby same wskoczyły na moje stopy. Kiedy suwaki zostały zapięte. Przejrzałam się w lusterku wyglądałam idealnie.
-Mam cię odwieść?-stanęłam przed nim.
-Jakbyś była tak miła-powiedział.
-Spakuję jeszcze tylko elektronikę i się zwijam-zaczęłam kręcić się po pokoju. Znalazłam kabel usb, słuchawki i ładowarkę od telefonu. Spod łóżka wyciągnęłam futerał na laptopa i szybko włożyłam urządzenie i wszystkie kable niezbędne do jego użycia. Wzięłam jeszcze podręczną torbę do której włożyłam portfel z kartą bankową i jakimiś banknotami, zeszyt, piórnik i kilka ostrych noży w futerałach. telefon wepchnęłam do kieszeni, a kluczyki od domu i samochodu wrzuciłam zręcznie do mojej torebki-Gotowe-powiedziałam, kładąc obok niego torebkę.
-Wiesz-powiedział i jednym ruchem podniósł mnie i posadził sobie na kolanach-Nie podoba mi się, że wyjeżdżasz sama. Do tego widziałem jak pakowałaś te noże.
-Nie martw się. Tobie nie musi się to podobać.
-Mogę wiedzieć dokąd jedziesz?
-Nie. Simon, proszę cię. Siedzę na twoich kolanach, a ciebie interesuję tylko gdzie jadę?
-Czy ty coś sugerujesz?
-Nie wiem. Może-zmierzył mnie od stóp do głów.
-Wiesz nie lubię jak chodzisz w tych wysokich butach. Kiedy jesteś mała, jesteś bardzo słodka-powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Nie powinnam dawać mu się do siebie zbliżyć, ale nie wiem ile mnie nie będzie. Raz się żyję.
-Ja się czuję w tym bardziej kobieco, ale dla ciebie kiedy będziemy sami mogę ich nie nosić. Po za tym kiedy je mam nie muszę na wszystko patrzeć do góry-dodałam.
-Wiem. Naprawdę musisz wyjeżdżać?
-Tak.
-Może, jednak zostaniesz?-zapytał i lekko musnął moje usta. Chyba naprawdę się zmieniłam.
-Jakbym mogła to bym została-odpowiedziałam.
-A co będzie jeśli Piknei zrobi polowanie na maga?-zapytał i przejechał nosem po mojej szyj, a ja zadrżałam.
-Coś wymyślisz-spojrzałam mu się w oczy-Teraz naprawdę muszę już jechać-chciałam wstać, ale on mnie przytrzymał.-Co robisz?-zapytałam trochę mnie to zirytowało.
-Daj mi jeszcze chwilę się tobą nacieszyć-przytulił mnie mocno, a potem puścił.

Do samochodu Simon doniósł wszystkie moje manatki na raz. Czas dowiedzieć się więcej o sekretach mojej babci pomyślałam zamykając bagażnik.

Obserwatorzy