niedziela, 15 czerwca 2014

~8~

***Oczami Simona***
Sam nie wiem jak ja mogłem się zakochać tak szybko w Katherine. Była wyjątkowa coś mnie w niej pociągało i ekscytowało, ale czułem, że to właśnie z nią chcę dzielić resztę mojego życia. Dla niej mogę odejść kompletnie z świata Łowców. Nie muszę tutaj być. Jednak jeszcze nie byłem pewny do końca moich postanowień. Ćwiczyłem pilnie z Paulem , Harrym i Georgem. Ciągle sprawiało mi to tą samą przyjemność, ale nie byłem już tak skupiony i pełen finezji odkąd ją poznałem. To właśnie na taką osobę czeka się całe życie. Wydało mi się przez jakąś chwilę, że ktoś nas obserwuję, ale to uczucie po chwili zniknęło. Starałem się utrzymać pozycję i unikać ataków oraz sam być atakującym, ale najchętniej skakałabym z radości i szczęścia.

-Simon co się z tobą dzieję?-powiedział Paul.
-Nic. Tylko nie mam ochoty dzisiaj trenować.
-To przez Katherine prawda?-zasugerował Harry.
-Coooo... nieeee-powiedziałem, ale mój głos się zatrząsł. 
-Ktoś tu kłamie-rzekł Harry i zaczął mnie łaskotać.
-Przestań-odpowiedziałem z irytacją. Łapiąc go za ręce i powalając na ziemie.
-Ktoś tu ma okres-powiedział George.
-Zachowujecie się jak dzieci co najmniej.
-Mały Simon się zakochał-podsumował Paul i zmierzwił mi włosy.
-Dajcie spokój nie będę z wami na ten temat rozmawiać. Jesteście beznadziejni.
-Simon to tylko żarty. Potem ty się z nas będziesz nabijał, że ty masz dziewczynę, a my nie. Musimy korzystać dopóki możemy-powiedział Harry.
-Spływam stąd-podsumowałem.

Podniosłem swoją koszulkę i skierowałem się na ranczo. Chłopaki mają rację Katherine kompletnie zawróciła mi w głowie, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Teraz pozostało mi tylko czekać na następne spotkanie na którym może w końcu coś się wydarzy. Wszedłem do pokoju, otworzyłem okno po czym zastanawiałem się co ona teraz robi. Może myśli o mnie i czeka aż do niej zadzwonię. Bez zastanowienia wziąłem telefon do ręki i wybrałem jej numer. Niestety włączała się tylko poczta głosowa. Trochę mnie to zadziwiło, a jeśli jej się coś stało. Odrzuciłem od siebie tą myśl. Po czym szybki prysznic i wreszcie znalazłem się w krainie snów.

***Rano***

Obudziłem się wypoczęty jak nigdy. Trzeba dzisiaj jakoś skontaktować się z Katherine. Szybko się ogarnąłem i wyszedłem z pokoju. Jak zwykle wstałem w południe i wszyscy już coś robili na farmie. Postanowiłem wyjść na miasto i może coś zjeść. Ewentualnie przejdę się do Kate, ale ja nawet nie wiem gdzie mieszka. Cóż może na mieście mi się poszczęści. Szedłem uliczkami, aż w końcu natknąłem się na grupkę przedszkolaków, którzy właśnie szli na wycieczkę. Może i ja kiedyś będę miał taką pociechę. Może nawet szybciej niż mi się wydaję, bo spotkałem dziewczynę idealną. Patrzyłem się na grupkę tych małych nic nie świadomych brzdąców i nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem się uśmiechać pod nosem. Szczęście mi jednak dopisało, bo gdy przechodziłem pod domem nauczycielki historii zobaczyłem jej motor zatrzymujący się.

-Katherine?-powiedziałem z lekkim zapytaniem w głosie. Towarzyszyła jej jakaś dziewczyna. Początkowo nie zwracałem na nią uwagi.
-Hej-powiedziała i pocałowała mnie w policzek tak jak to mieliśmy w tradycji.
-Tęskniłaś?-powiedziałem. Zerknąłem na jej towarzyszkę to była Elizabeth, która wie kim jestem. Co jeśli Kate się o tym dowiedziała? Poczułem strach.
-Bardzo. To jest Elizabeth. Simon Elizabeth, Elie to Simon.-jednak sprawiała wrażenie jakby nic nie wiedziała.
-My się już znamy-warknąłem i przeszyłem ją spojrzeniem.
-Nie wiedziałam, że możesz być taki olśniewający-powiedziała z wyraźnie wyczuwalnym sarkazmem. Ja natomiast miałem ochotę wykrzyczeć jej w twarz zdanie "Jeśli Katherine się o tym dowie to cię zabiję" jednak się powstrzymałem. Po czym wziąłem oddech.
-Katherine spotkamy się wieczorem?-zapytałem odpychając od siebie myśl, że ona może być świadoma kim jestem.
-Nie mogę-powiedziała, a jej oczy wyraźnie posmutniały.
-Czemu?
-Tata dzisiaj ma wolne i dzwoni do mnie aby ze mną porozmawiać.
-Dobrze. Zadzwonię jak będę miał wolną chwilę.-powiedział i cmoknął mnie w policzek.

Odszedłem. Rozumiałem ją. Była sama nie miała matki, dziadkowie jej umarli, ale jeśli jest tak świetną aktorką i mnie nabrała. Co wtedy jeśli ona już wie o mnie? I tym, że jestem tym złym? Elizabeth jej pewnie wszystko wyśpiewała, a jak nie zrobiła tego jeszcze to zrobi to teraz. Nie mam pojęcia jak to powstrzymać. Nie da się. Jedyne co mi pozostało to pogodzić się z faktem, że straciłem Kate. Może ona też jest magiem i zrozumie. Nadzieja jest niby matką głupich, ale to jedyne co mi teraz pozostało. Nie mam szans w starciu z czasem czy tym kim jestem. Pozostało mi tylko osunąć się w cień smutku i pogodzić się z myślą, że straciłem obiekt mojego zakochania. Jeśli Elizabeth jej powie tym samym będzie musiała się ujawnić. Może, jednak jest szansa, że wyjdę zwycięsko z tego problemu? Pozostało mi tylko zaczekać jakiś czas i spróbować się zbliżyć do Kate. Nie mam innego wyboru. Szybko wziąłem coś do jedzenia z kuchni orientalnej na wynos i wróciłem do Piknei. Boże co ta dziewczyna ze mną zrobiła. Obudziła dawno uśpione sumienie. To aż mnie przeraża od środka. Przemknąłem jak duch do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.Podłożyłem pod głowę dużą poduszkę na kolanach położyłem laptopa. Po czym otworzyłem go i włączyłem. Było mi smutno. Czułem się jakbym dostała kosza od Kate. Było mi dziwnie. Przecież ona ma prawo rozmawiać z ojcem nie jestem w jej życiu najważniejszy. Usłyszałem pukanie do swojego pokoju.

-Proszę-powiedziałem i otworzyłem chińszczyznę.
-Hej Simon. Idziemy się przejechać?-zapytała Caroline, która tutaj niedawno przybyła do Pinknei i ewidentnie się we mnie zauroczyła.
-Nie mam ochoty-jedyne na co posiadałem ochotę wykrzyczeć jej w twarz nie jesteś w moim stylu. Mimo to spojrzałem na nią.
-Cóż-powiedziała z zamkniętymi oczami-Może ci pomogę odzyskać ochotę-powiedziała i przeszyła mnie pełnym pożądania spojrzeniem. Zatkało mnie, a ona zaczęła rozpinać koszulę.
-Caroline! Wyjdź!-wykrzyczałem w końcu.
-Nie mów, że tego nie chcesz-powiedziała szyderczo.
-Jakby ci to powiedzieć.... Nie jesteś w moim typie, nie pragnę cię i nigdy nie będę.
-Jeszcze zmienisz zdanie-odwróciła się i wybiegła z pokoju.

Co za idiotka. Jak ja jej nie cierpię. Od kiedy to dziewczyna składa takie propozycje? Ona jest nachalna. Nie wiem jak długo ma zamiar tutaj zostać, ale mam nadzieję, że jak najkrócej, bo nie ręczę za siebie. Ona jest zbyt niezależna. No, ale cóż to mają do siebie magowie powietrza. Ona przy Kate jest niczym dosłownie. Nie mogę stracić dziewczyny moich marzeń. Otworzyłem program do pisania na laptopie i zacząłem pisać list w którym się przyznam do wszystkiego lepiej żeby dowiedziała się tego od de mnie, a nie od Elizabeth.

Kiedy skończyłem znowu wymknąłem się z rancza i powędrowałem lasem, bo kiedy się rozstawaliśmy ona przejechała przez niego. Nie mam sił na to wszystko, ale muszę walczyć i nie mogę czekać, bo może jej się coś stać. Wemknąłem się do jej domu. Wszedłem do jej domu i położyłem list na łóżku. Kiedy wychodziłem przez okno zobaczyłem jak podjeżdża z Elizabeth. Kłamała. Już wszystko wie. Zniknąłem stamtąd jak najszybciej.

***Wieczorem***

Znowu trenowałem z chłopakami, którzy jak zwykle się ze mnie nabijali. Atakowałem ich bardzo mocno. Miałem gdzieś czy stanie im się krzywda. Byłem zrozpaczony. Katherine już więcej się do mnie nie odezwie mogę o tym zapomnieć. W pewnym momencie usłyszeliśmy rżenie konia i pisk dziewczyny. Bez słowa pobiegliśmy w jego kierunku. Kiedy weszliśmy na niewielką polanę zobaczyłem Katherine leżącą nieruchomo na ziemi, a obok stojącego diabla.

Obserwatorzy