niedziela, 28 czerwca 2015

~26~

*Narrator*

Słońce właśnie wschodziło nad gęstymi lasami Harlingen. Wszystko budziło się do życia w tym całe Fewius, które było centrum teraźniejszych wydarzeń. Jedna osoba, a tyle zamieszania. Nikt nie miał pojęcia, że taka drobniutka dziewczyna jest w stanie wprowadzić tak wielkie, a wręcz ogromne zmiany w porządku świata. Teraz kiedy runy znowu mogą zacząć być użyteczne wszystko może stać się inne. Cała walka między Magami a Łowcami nabierze nowego tempa, skali. Wszystko co dotychczas było harmonią zostanie zburzone, a cała ludzkość będzie musiała nauczyć się żyć w nowych czasach w których normalny człowiek będzie żył na równi z ludźmi uzdolnionymi. Skończy się wieczny podział i ukrywanie. Jednak nim nastanie "Diamentowa era" będzie trzeba zmierzyć się z tym co nieokiełznane, czyli z mocą, której nikt nigdy nawet nie próbował opanować. Wszechmogąca będzie miała pełne ręce roboty i jeśli uważa, że Łowcy to jej największy problem, myli się. To co nadejdzie wraz z odkrywaniem nowego wymiaru znaków będzie o wiele gorsze niż można się spodziewać.

*Maurycy*

Nie to, nie możliwe. Nie mogę jej stracić najpierw śmierć Dafne, a teraz Kate nie może się obudzić. Tracę wszystkie powody dla których jeszcze jakoś się trzymam. Moja wnuczka może stracić tą cholerną moc, nieważne byleby się obudziła. To jest teraz najważniejsze, a to wszystko za sprawą jednego w sumie niepozornego przedmiotu. Moje myśli coraz bardziej przybierały na sile, a ja powoli z niej opadałem. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam, ale muszę wytrzymać jak najdłużej... Dla Katherine... W gardle poczułem ogromną gulę, oczy same stały  się mokre. Szybko wróciłem do mojego gabinetu i po raz pierwszy od długiego czasu zamknął za sobą drzwi na klucz. Ta bezradność była dobijająca i mimo, że jestem facetem rozpłakałem się. Tak ludzie mężczyzną też zdarza się wylewać łzy potokami. Kto wie może właśnie teraz tego potrzebowałem. Kate była moją jedyną rodzinom i nic więcej mi po za nią nie pozostawał. Chyba lepiej było jak nie wiedziałem o tym, że mam syna, który ma w dupie dorastającą córkę z wielkimi obowiązkami i wnuczkę, która okazała być się potężniejsza od wszystkich osób jakie miałem okazje poznać. Musi być jakiś sposób na jej obudzenie. Przejrzałem cały pamiętnik mojej ukochanej i nic. Może ta książka da mi jakieś nowe odpowiedzi. Pełen nadziej usiadłem nad materiałem, ale nie miałem pojęcia czego szukać. Przejrzenie tego zajmie mi godziny, a w sumie nie wiadomo ile mam czasu, mój umysł nie pracuje już tak dobrze jak za starych lat. Może potrzebna mi pomoc kogoś młodego? Ja jestem zbyt mocno emocjonalnie przywiązany do tej sprawy. Uczucia zawładnęły mną bez końca, ale skąd mam wiedzieć komu ufać? Przecież w Fewius jest wyciek informacji, bo inaczej skąd Łowcy wiedzieli by tak szybko o Wszechmogącej. O naszych planach odbicia różnych zakładników. Najlepiej to zajęcie dać Eli, dziewczyna jest bardzo podłamana ostatnimi wydarzeniami, a praca pozwoli jej o tym zapomnieć. Jednak nim zdążyłem się podnieść rozległo się natarczywe pukanie. Szybko podbiegłem do drzwi by je otworzyć. Stała w nich młoda pielęgniarka z domu.

-Coś się zmieniło w stanie Kate-powiedziała, a ja już popędziłem do pokoju w którym była leczona.
-Geba-(tak się nazywa doktor)-co z nią?
-Dostała gorączki i drgawek, które udało mi się opanować. Jej ciało walczy z 'czymś', ale nie wiem ile czasu jej zostało. Jeśli nie znajdziemy szybko jakiegoś rozwiązania może umrzeć.-W tym momencie świat zwolnił. Przestało do mnie docierać co ludzie do mnie mówią. Dalsza diagnoza przestała mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Trzeba działać, pomyślałem. Wziąłem za rękę Eli i Seana po czym pociągnąłem ich za sobą do gabinetu-Słuchajcie, jesteście młodsi pracujecie od de mnie szybciej. Przejrzyjcie tą książkę wierzę, że w niej właśnie jest rozwiązanie. Ja natomiast pójdę do biblioteki poszukać czegoś jeszcze. Musi być coś co możemy zrobić-powiedziałem obiecując sam sobie, że jest jeszcze coś, co przeoczyliśmy.

*Elizabeth*

Nie wiedziałam w gruncie rzeczy czego mamy szukać. Zaczęliśmy od run uzdrawiających, znaczy Sean zaczął, bo ja przeglądałam dziennik Dafne. Tutaj było pełno informacji, ale żadna z nich nie nadawała się do wykorzystania. Do pomieszczenia wparował znienacka młody chłopczyk. Na jego twarzy widać było zdeterminowanie.

-Kate wyzdrowieje?-zapytał. Zdziwił mnie, może Simons się nim opiekowała.
-Robimy wszystko co w naszej mocy.
-Ale efektów brak-podsumował nasze starania-Może pomogę?-popatrzyłam na Seana. On tylko wzruszył ramionami.

-Dobrze, ale jak będziesz niegrzeczny to cię stąd wyprosimy.
-Okej i jestem Derek-odpowiedział i ulokował się na moich kolanach. Mijały kolejne dwie godziny i nic-Może źle do tego podchodzimy?-powiedział.
-Co masz na myśli?-spytałam dzieciaka, który chyba dostał olśnienia.
-Z tego co słyszałem, gdy ostatni Kate chciała dołożyć medalion na okładce pojawiał się znak. Może teraz też tak będzie-może i miał racje.
-Spróbujmy co nam szkodzi-powiedziałam zsadzając go z kolan, podeszłam do miejsca gdzie siedział Sean-Zbliżysz naszyjnik?-bez słowa to zrobił, jednak bez efektu.
-Może on tylko słucha się Kate-podsunął następny pomysł chłopak. Porozumiewawczo spojrzałam się na Seana i nawet nie wiem kiedy znalazłam się w pokoju w którym ona leżała. To pewnie była jakaś jego sztuczka. Założyłam jej na szyję medalion i przybliżyłam dziennik. O dziwo zadziałało na okładce pojawił się znak.
-Jesteś genialny-powiedziałam do chłopca podrywając go do góry. Po chwili pojawił się napis.

"Tylko dusza, która nie zaznała prawdziwego cierpienia jest stworzona do wyleczenia ofiary"

Ciągle tylko te przepowiednie. Czy coś nie może być jasno określone kto ma to zrobić? Co y mamy zrobić z tą nic nie wyjaśniającą informacją? Mimo to zdaliśmy raport Maurycemu. Po czym każdy z mieszkańców Fewius próbował ją obudzić. Kiedy już nie mieliśmy nadziei znowu pojawił się Derek wraz z rodzicami, którzy również spróbowali swoich sił, ale bez rezultatu. Nie miałam pojęcia co jeszcze można zrobić.

-Może ja spróbuje?-zaproponował chłopczyk.
-Wykluczone-powiedziała matka, chyba nazywała się Irma.
-Niby czemu?-powiedział krzyżując ręce na piersi.
-Bo jesteś za mały.
-Ciągle to słyszę i nie jest to dla mnie argument-powiedział na chwile zadziwiając matkę.
-Derek, nie zrobisz tego. Widzisz co stało się Kate kiedy to otworzyła. Nie zniosłabym myśli, że cię straciłam w ten sposób-chłopczyk miał racje i ja to wiedziałam.
-Wiem, że pani jest matką, ale ten chłopczyk może być jedyną nadzieją. Tak młoda dusza nie mogłam zaznać jeszcze cierpienia, prawdopodobnie to jedyna osoba, która może ją ocucić, bo już wszyscy próbowali. Kiedy Kate zginie, a pewnie to się stanie, nie będzie już szans na równowagę. Łowcy wezmą w posiadanie cały magiczny świat. Czasami trzeba wybrać większe dobro-podsumowałam.
-Ja chcę wziąć w tym udział, ponieważ czuję, że to ja zostałem do tego stworzony-dodał młodzieniec.

Matka już nie miała sił. Skinęła tylko głową, a chłopczyk wziął się za rysowanie ziemią znaku na jej ramieniu. Kiedy dołożył do niego rękę on rozbłysnął, ale tylko na krótką chwilę. Co w gruncie rzeczy nie dało efektów. Coś jest nie tak. Może to ze względu na miejsce. Może to jest to. Powinniśmy iść tam gdzie jego połączenie z żywiołem będzie najmocniejsze.

-Powinniśmy udać się do lasu. Jego połączenie z żywiołem jest zbyt małe-dodał Sean jakby czytając mi w myślach.
-Idziemy do lasu-nakazałam-Bierz Kate, a ja pobiegnę po Tima. Wiem, że jemu też zależy na Kate, a potrzebujemy jeszcze kogoś do ochrony w razie czego-Davis skinął głową, a ja pobiegłam prosto do Tima na którego wpadłam na korytarzu-Potrzebujemy twojej pomocy-o nic nie pytał tylko po prostu ze mną poszedł. W lesie znaleźliśmy polane. Nie wiem jak Sean to robił, ale przez całą drogę niósł Kate i się nie zmęczył-Patrzcie czy nikt nam nie będzie przeszkadzał, a ty mały rób swoje.

Położyliśmy Kate na samym środku polany. Wyglądała tak bezbronnie. Mały wziął się do pracy. Znak znowu zabłysnął i nas oślepił. Tak jak uprzednio w przypadku kiedy została otwarta książka. Podziałało? Nie wiadomo Kate się nie budziła. Może potrzebowała chwili, ale w tym momencie jej nie miała. Zza drzew wyłonili się Łowcy, którzy nie dawali nam żadnych taryf ulgowych. Byliśmy na przegranej pozycji.

środa, 17 czerwca 2015

~25~

Najpierw ogłoszenie przenoszę bloga na inny adres e-mail, jak chcecie zadawać jakieś pytania co do historii lub żeby pojawiły się wasze pomysły to z chęcią poczytam wasze pomysły.
adres= nathaliebeckett98@gmail.com

*Kate*

Jak to możliwe. Przecież nikt nigdy nie stracił mocy, a może stracił tylko my o tym jeszcze nie wiedzieliśmy.

-Kate!-krzyknął Sean.
-Co?
-Musisz to zobaczyć.

Pobiegłam w jego stronę i zobaczyłam płonącą książkę, która o dziwo się nie spalała. Jednak nie
mogłam go ugasić, ani nad im zapanować. Postanowiłam przedmiot ściągnąć za pomocą kuli powietrza i odłożyć w bezpieczne miejsce. Ten płomień był inny od wszystkich z którymi kiedykolwiek miałam do czynienia. Nie miałam pomysłu co z nim począć. Szybko opowiedziałam Seanowi co się stało Eli i pobiegłam po radę do jedynej doświadczonej osoby w tym budynku, której ufałam. Wpadłam bez pukania do sypialni Maurycego.

-Dziadku, wstawaj szybko!-powiedziałam zrywając z niego kołdrę.
-Co się dzieję?-zapytał zaspany i zdezorientowany-Pali się czy jak?
-Jakbyś zgadł-odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę. Nie zwracając uwagi na jakiekolwiek protesty-Wiesz coś o tym?-wskazałam na ciągle palącą się książkę. Jego oczy stały się jak dwie złotówki.
-Co wyście robili?-zapytał zdenerwowany.
-Znalazłam medalion babci-powiedziałam i wzięłam go do ręki-oraz tą książkę. Kiedy Eli próbowała ją otworzyć medalik przybrał kolor czerwieni i bardzo wysoką temperaturę, a kiedy dołożyła przedmiot do zamknięcia. To coś ją odepchnęło i pojawił się napis "Niegodnemu otwarcia moc zostanie zabrana". No i w gruncie rzeczy Eli straciła moc, a po chwili zawołał mnie Sean i zobaczyłam to.
-Czy wy nie macie co w nocy robić tylko grzebać w starych sprawach?-zapytał Maurycy.
-Czyli wiesz co to? Co oznacza znak i czemu to się pali?
-Ten medalion Dafne dostała od de mnie jest chroniony starożytnymi runami, których nikt od tamtych czasów nie potrafi użyć. Jedna przepowiednia mówi, że kiedy na świat przyjdzie Wszechmogąca zrodzona z dwóch magów wody wszystko się zmieni.
-Ale ja jestem stworzona z dwóch magów wody-powiedziałam-Czyli ja to powinnam otworzyć.
-Nie. Tylko prawa dusza godna zdobycia tej mocy ją otworzy-to się robi coraz bardziej skomplikowane niż myślałam. Gdzie ja teraz znajdę osobę, która mi to otworzy. Chociaż w głębi duszy wiem, że ja powinnam to zrobić. Moja intuicja mnie jeszcze nigdy nie zawiodła, może tak będzie i tym razem.
-Czyli kto?
-Tego nie wiem-powiedział wpatrując się w płonącą książkę-Nawet nie wiem kiedy Dafne zrobiła ten zeszyt i go zabezpieczyła. Zawsze była taka skryta-powiedział, a jego oczy na ułamek sekundy się zaszkliły.
-A co z książką?-zapytałam po chwili.
-Nie wiem nigdy wcześniej jej nie widziałem.
-A da się coś zrobić z Eli i jej mocą?-widziałam zapłakaną przyjaciółkę.
-Jeśli to przez runy to nie ma odwrotu. Przykro mi -powiedział i położył Eli rękę na ramieniu.
-Teraz pewnie mnie olejesz i będziesz mnie miała gdzieś-powiedziała zapłakana przyjaciółka.
-Co?-co ona znowu plecie?
-No tak. Nie będę już nadawała się do drużyny i nie będziesz miała ze mnie żadnego pożytku-dodała chowając twarz w dłoniach. Podeszłam do niej i ją podniosłam.
-Eli pamiętasz jak się poznałyśmy, żadna z nas nie wiedziała wtedy o tym, że ty byłaś Panią Ziemi, a ja Wszechmogącą. Mimo to pomogłam ci. Nigdy bym cię nie zostawiła. Przyjaźnimy się nie zapominaj o tym. Bez względu na wszystko. Mogłaś wtedy nie mieć mocy i tak bym cię uratowała dla mnie to nie jest ważne. Przyjaźń to nie szukanie korzyści tylko wspieranie siebie nawzajem. Popatrz się na mnie. Nigdy cię nie zostawię i będę cię chronić-rozpłakała się jeszcze bardziej, ale po chwili wróciła do siebie.
-Dziękuje-powiedziała ocierając łzy-Co z tym robimy?
-Dobre pytanie.
-Może ja spróbuje-Sean w końcu przypomniał o swojej obecności.
-Nie, lepiej nie-cofnął go Maurycy. Chciałam to otworzyć za wszelką cenę. Bez względu na ro, że mogę stracić moc. Czułam, że to ja jestem do tego stworzona. W tym momencie wszedł do sali Timothy.
-Co tu się dzieję?-zapytał.

To była moja szansa. Każdy skupił się na nim. Szybko podbiegłam do stolika i porwałam medalion. Usłyszałam "Katherine NIE!". Jednak już było za późno. Medalion znalazł się na zamku. Nie odepchnął mnie. Tylko zaświecił oślepiająco jasnym światłem, całe pomieszczenie wypełniło się blaskiem, a księga została otwarta. Jednak z każdą chwilą kiedy się otwierała ja słabłam, a gdy wszystkie zabezpieczenia puściły Ogarnęła mnie nicość. Zwyczajna pustka.

*Elizabeth*

Dziwnie się czuję. Tak jakby czegoś we mnie brakowało. Moc była ze mną od zawsze dodawała mi otuchy, ale teraz jej nie mam. Została mi tylko Kate, której nie zdążyłam powstrzymać przed otworzeniem tej przeklętej książki. O dziwo nie zareagowała tak samo jak na mnie. Tylko oślepiła nas wszystkich, a kiedy wrócił mi wzrok. Zobaczyłam Kate leżącą nieruchomo na ziemi, książka była otwarta, a druga przestała się palić i wróciła do swojego wcześniejszego stanu. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Krzyki. Zabranie Kate do lekarza. Wszyscy byliśmy zaniepokojeni jej stanem. A co jeśli i ona straciła moc?

Mijały godziny, a ona się nie budziła. Każdy w Fewius się o nią martwił. Nawet ci którzy znali ją tylko z imienia i bycia Wszechmogąca. Jej obudzenie interesowało pewnie ich tylko dla tego żeby zniszczyć tyrańcze rządy Łowców. Nic innego.

-Elizabeth, możemy porozmawiać w moim gabinecie?-spytał jej dziadek.
-Oczywiście-powiedziałam i podążyłam za nim do pomieszczenia.
-Wiem, że na pewno nie pogodziłaś się ze stratą mocy, ale mam prośbę-zainteresował mnie.
-Słucham?
-W Fewius jest miejsce szkoleniowe nie tylko dla magów, którzy chcą się bronić przed Łowcami, ale i dla zwykłych ludzi, którzy chcą chronić swoich najbliższych. Czy zgodziłabyś się na takie miesięczne szkolenie, ponieważ wiem, że Kate w końcu wpakuje się w poważne kłopoty i nie poradzi sobie sama, a ja nie mogę jechać z nią...-przerwałam mu.
-Zgadzam się. Może i pan nie wie, ale moja matka też jest magiem i zależy mi na niej i na Kate. Więc, zgadzam się i mogę zacząć od zaraz.
-Może od jutra, bo powinnaś się wyspać, tak samo Sean. Obudzę was, gdy moja wnuczka się ocknie.

Miał racje byłam niesamowicie zmęczona, ale raczej nie miałam szans na zaśnięcie. Mimo to poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Miałam dość tych wszystkich przeszkód czy zawsze wszystko musie być takie skomplikowane, nic nie może być łatwe i przyjemne. Naprawdę ja nie wymagam tak wiele. Moje rozmyślanie przerwało mi pukanie.

-Proszę-powiedziałam nawet nie patrząc się na drzwi.
-Jak się czujesz?-to był Sean.
-W miarę. Bardziej martwię się o Kate niż o siebie. Jakby ona straciła moc w ten sposób prawdopodobnie już nigdy nie narodziła by się kolejna Wszechmogąca.
-Pewnie tak. Słyszałem o kursie. Sądzę, że dokonałaś właściwego wyboru.
-Wiem, ale i tak nie wierzę, że straciłam moc-powiedziałam i czułam, że znowu się rozklejam. Nie chciałam, ale to było silniejsze od de mnie. Łzy zaczęły płynąć potokiem. Cały pobyt wśród Łowców był męczarnią, a teraz moje powiązane z ziemią zostało stracone.
-Nie płacz-powiedział Sean. Siadając obok mnie i przytulając, a ja wtuliłam się w niego jak małe dziecko i szlochałam.

Dalszej części wieczora nie pamiętam , ponieważ najprawdopodobniej usnęłam ze zmęczenia.

Kiedy się obudziłam Sean nadal ze mną był i również spał, a ja poczułam, że ma mokrą koszule. Byłam wdzięczna, że przy mnie został. Ciekawe co z Kate. Spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek, była trzecia po południu. Nie mogłam nawet przewrócić się na drugi bok, bo byłam zniewolona przez silne ramiona Davisa. Nie chciałam go budzić, ale jednak chyba musiałam.

-Sean-szepnęłam i po chwili jego oczy się otworzyły-Nie chciałam cię budzić, ale nie mogę się ruszyć, a Kate już powinna się obudzić-szybko rozluźnił uścisk.
-Przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. To ja dziękuje, że ze mną zostałeś.
-Kiedy cię położyłem i puściłem zaczynałaś się rzucać, a jak znowu cię przytulałem znowu spokojnie spałaś.
-Mimo wszystko dziękuje-dodałam uśmiechając się do niego ciepło.
-Nie ma za co-odpowiedział odwzajemniając uśmiech.
-Idę się ogarnąć i dowiedzieć co się stało z Kate.

Powiedziałam po czym zebrałam swoje rzeczy i popędziłam do łazienki. Zamykając za sobą dokładnie drzwi. Ciepły prysznic zmył ze mnie trudy nocy. Miałam szczerze dosyć mojej marnej egzystencji. Zawsze wszystko co najgorsze przytrafia się mnie. Co ja takiego zrobiłam, że teraz muszę cierpieć? Szybko wytarłam moje obolałe ciało. Najpierw ja nieprzytomna, teraz Kate. Co z nami jest nie tak. Jednak nie zmienia to faktu, że Simons postąpiła kompletnie bezmyślnie. Jeśli straciła moc to będzie oznaczać koniec walki o równowagę. Wszyscy zostaniemy Łowcami i nastanie nowa era. Era nieskończonego absolutyzmu. Nikt nie będzie mógł kwestionować władzy ani żyć według własnych zasad. Każdy będzie podlegał jakiemuś choremu zbiorowi praw jakie wymyślą. Nie mogłam się pogodzić z myślą, że to może być koniec... Przez jedną głupią książkę, która jest teraz... Nie wiem gdzie... Muszę ją znaleźć, bo jak Kate się dowie, że zostawiłam go w bibliotece to.... Będzie źle. Szybko ogarnęłam swój marny wizerunek i wyszłam z pokoju. Sean dalej spał na moim łóżku. Postanowiłam go nie budzić, bo wyglądał marnie. Chyba przebył długą podróż. Wyszłam z pokoju i podążyłam w stronę biblioteki aby sprawdzić czy książki nadal tam są. Niestety mój czarny scenariusz się spełnił, ktoś je zabrał. Jedyną osobą, która może coś wiedzieć na ten temat jest Maurycy. Poszłam do niego do gabinetu w którym siedział i przeglądał właśnie te zguby.


-Coś się stało?-zapytał kiedy uchyliłam drzwi.
-Właśnie zastanawiałam się kto wziął rzeczy z biblioteki. I czy Kate się obudziła?
-Nie, jeszcze nie-powiedział, a jego oczach było widać ból. W tym czasie wszedł lekarz.
-Słucham?
-Niestety mam niepokojące wieści-powiedział.
-Co jest z Kate?-zapytałam nie mogąc wytrzymać napięcia.
-Ona powinna się już obudzić. Zrobiłem już wszystko. Jednak coś ją blokuje. Nie wiem co to jest. Może to wina otworzenia tej książki-dodał i wskazał na przedmiot.

niedziela, 14 czerwca 2015

~24~

*Sean*
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Czułem się rozerwany pomiędzy dwa światy. Zawsze miałem inny cel. Dziadek kierował mnie do Fewius, a ja nie wychylałem się po za jego horyzonty. Jednak wiedziałem, że to się na dłuższą metę nie będzie sprawdzało. Zwykle uczniowie przerastali swoich mistrzów. Ze mną też tak było, jestem o wiele skuteczniejszy od dziadka. Niestety, teraz kiedy nadarzyła się okazja nie wiedziałem czy się do tego nadaję.

-Sam nie wiem-powiedziałem w końcu ze zwątpieniem.
-To się dobrze zastanów, bo drugiej szansy nie będziesz miał-odpowiedziała Kate.
-Ale ja nie wiem czy się nadaję-dodałem po chwili. W sumie to była prawda.
-Sean, chyba sobie żartujesz. Powaliłeś mnie do tego dopóki nie użyłam wszystkich czterech
żywiołów nie byłam w stanie cię pokonać, chyba nikt nie był dla mnie tak dobrym przeciwnikiem jak ty-mimo to jej słowa nie do końca mnie przekonały.
-Niestety ja nadal stwierdzam, że się do tego nie nadaję.

Zostawałem przy swoim. Musiałem to wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie jestem z osób, które łatwo poddają się wpływom innych ludzi, ale Kate była przekonująca. Miała to coś w sobie, może to przez moc. Nie wiem nie jestem pewny, jednak potrafiła bratać ludzi. Była inna od dziewczyn, które poznałem przez całe swoje życie. Chociaż jest krótkie, a moje kontakty z płcią przeciwną są wyraźnie ograniczone. Jej propozycja daje mi w sumie ogrom możliwości do rozwijania swoich umiejętności. Gdy zaczniemy działać pełną parą zyskamy sławę, a ja wolę zostawać na uboczu i nie rzucać się w oczy. Patrząc z drugiej strony zawsze chciałem być bohaterem.

-Gdybym się zgodził czy mógłbym odejść, jeśli poczułbym, że sytuacja mnie przerasta.... Czy w każdej chwili mogę odejść?
-Oczywiście, że tak. Ja nikogo nie trzymam na siłę.  Nie jestem Łowcą, tylko Wszechmogącą. Każdy kto dołącza do mnie jest ze mną ze swojej woli, jednak jedna zasada jest taka sama. Odnośnie bycia wiernym, nie przepuszczę zdrady i spalę twoje życie na wszystkich mostach-odpowiedziała z nie okiełznaną determinacją.
-To się rozumie samo przez się-odpowiedziałem szybko. Po czym zapadła krępująca cisza, którą po dłuższym czasie przerwała.
-No więc?
-Wchodzę w to-powiedziałem, zaskakując sam siebie.

*Kate*

Wreszcie mi się udało zdobyć kolejnego maga, jednak nie cieszę się na zapas, bo może odejść za kilka dni. Teraz czas zająć się Eli. Jak ja się cieszę, że jej nic poważnego się nie stało. Szybko wybiegłam z sali i skierowałam się do pokoju, który wskazał mi Maurycy. Siedziała na łóżku z miną skazańca. To było do niej nie podobne zwykle była radosna, ale po tym co przeszła to w sumie się jej nie dziwię.

-Jak się czujesz?-spytałam siadając na skraju łóżka.
-Trzymam się, ale ciągle odczuwam to wszystko....-głos jej się łamał, a po chwili rzuciła mi się w
ramiona-Kate nie wydałam cię, chociaż miałam chwile załamania. Oni zostawili na mnie ślad, który pozostanie we mnie do końca życia. Te tortury były straszne-to było jej ostatnie zdanie, po nim był już tylko potok łez.
-Ćsiii.... Już dobrze, nie pozwolę żeby ktoś jeszcze kiedykolwiek cię skrzywdził-dodałam gładząc ją po włosach. Chwilę później oderwała się od de mnie. Widać, że jej ulżyło.
-A ty co robiłaś podczas mojej nieobecności?
-Odkrywałam sekrety babci. Dowódca Maurycy, poznałaś go już?-skinęła głową-To mój dziadek.
-Jest tak samo uparty ja i ty.
-Wiem, do tego nadopiekuńczy. Niestety dziadków się nie wybiera. Mój ojciec na mnie poluje, chociaż nie jest magiem.
-A to szumowina-podsumowała.
-No, znalazłam kolejne pamiętniki babci. Dowiedziałam się jak poznała się z Maurycym. Odkryłam nowe możliwości mojej mocy, zyskałam wpływowych sojuszników w Krein, mianowicie najwyższą radną Ryley Hans i drugą najważniejszą kobietę Kristin River.
-Zalewasz?
-Nie.
-Serio? One są po naszej stronie. Tego się nie spodziewałam. Chyba długo się nie widziałyśmy, tyle nowych informacji.
-A to nie koniec. Moja babcia ma stary dworek, zwany Seris. Gdzie jest księga ze spisem wszystkich Magów i Łowców oraz przepowiadająca przyszłość studnia Felion. Do tego drużyna Wszechmogącej ma nowego członka Sean. Chcesz go poznać?-powiedziałam, ponieważ chciałam ją czymś zająć aby przynajmniej przestała myśleć o tyvh przykrych wydarzeń.
-Jasne-odpowiedziała bez zbędnego entuzjazmu. Poszła za mną korytarzem do tak zwanego męskiego działu. Miałam już pukać, ale on mnie uprzedził i otworzył drzwi. W sumie to mnie nie zdziwiło.
-Sean poznaj Eli panią ziemi. Pierwszą członkinie mojej drużyny.

Po wymienieniu formalności zaczęliśmy rozmawiać i poznawać nowego członka zespołu. Do czau kiedy nie zobaczyłam leżącego na szafce medalionu. Przypomniało mi się o medaliku i o książce, która znajdował się w moim pokoju i się kurzyła. Może czas ją otworzyć, ale przydało by się jakieś objaśnienie do tego... Wygląda jak książka, ale wcale nie musi nią być. Nie wiem czy chcę ją otwierać? Jeśli tego nie zrobię nie poznam odpowiedzi.

-Spotkajmy się za 5 minut w bibliotece. Już powinni wszyscy spać. Przypomniało mi się coś-powiedziałam zrywając się ze swojego miejsca i ruszając jak najszybciej do swojego pokoju. Wzięłam potrzebne rzeczy i popędziłam w stronę biblioteki. Dotarłam tam jeszcze przed nimi.
-Kate, o co chodzi?-zapytała Eli, wchodząc do wielkiego pomieszczenia.
-Podczas mojego pobytu tutaj znalazłam książkę, a ten medalik należał do mojej babci. Sądzę, że on jest kluczem do jej otwarcia-Jednak kiedy zbliżyłam trochę medalik, na okładce pojawił się dziwny znak-Co to?-zapytałam ze zdziwieniem. Nigdy takiego czegoś nie wiedziałam. Podobny był do starożytnego pisma, ale kompletnie nie wiedziałam co oznacza.
-Nie otwieraj tego-powiedział Sean, odciągając mi rękę.
-Dlaczego?
-Ponieważ nie wiemy co to jest, a tym bardziej co to oznacza. To może być niebezpieczne-miał rację i dobrze to wiedziałam, ale czułam się bezpiecznie. Babcia przecież nie mogła by mnie skrzywdzić.
-Poszukajmy czegoś o tym znaku coś musi tutaj być.

Każdy był w innym dziale i przeglądał książki o różniej nieznanej dla nas zawartości. Jednak znalezienie odpowiedniej graniczyło z cudem. W tej bibliotece były tysiące książek o różniej tematyce. Mijały godziny, a my nie mieliśmy żadnych, nawet najmniejszych rezultatów. Miałam już dość szukania. Chciałam po prostu to otworzyć. Po cichu podeszłam do tajemniczej książki i chwyciłam medalion, ale w ostatniej chwili powstrzymała mnie Eli.

-Co ty robisz?-krzyknęła.
-Otwieram to.
-A jak ci się coś stanie?-powiedziała.
-Nie dbam o to. Chcę wiedzieć co się kryje w tym zeszycie... czy czymkolwiek to jest.
-Ty tego nie zrobisz. Wszechmogąca się nie naraża. Daj mi ten medalion- kiedy przybliżyła wisiorek do książki pojawił się ten sam znak. Jednak kiedy klucz połączył się z dziurką stał się czerwony i odepchnął Eli o jakieś dwa metry. A na okładce pojawił się napis:

"Niegodnemu otwarcia moc zostanie zabrana"

Szybko spojrzałam się na Eli, która klęczała na ziemi, a ja nie wiedziałam w sumie co mam zrobić. Jeśli to prawda to znaczy, że jest jakaś moc potężniejsza od żywiołów.


Obserwatorzy