niedziela, 8 czerwca 2014

~7~ "Kartka z pamiętnika Dafne"

3 marca 1965 rok

Naiwność to chyba najgorszy demon życia. Na każdym kroku możemy spotkać dobrego aktora, który nas omami. Czemu tak jest? Bo życie to ciągła walka o szczęście, które może się od nas odwrócić w każdej chwili. Jestem istnym przykładem czystej głupoty, która nie ma wymierzonych granic. Jak mogłam dać złapać się w tak oczywiste sidła? Jedynym powodem jest to, że zakochałam się nie w tym  chłopaku co trzeba, a on się stał dla mnie bezlitosną słabością. Jednak jak każda zakochana nastolatka kiedy ogarnęła mnie euforia niekończącej się radości nie widziałam jego wad. W głowie miałam tylko jak wymknąć się rodzicom aby odbyć kolejne spontaniczne spotkanie, które mogło coś wnieść do naszej niezwykle krótkiej znajomość. Nie dostrzegłam nawet tego, że jest Łowcą. 

Thomas był kochany, ale i uroczy. Chwilami nawet słodki. Przy nim czułam się bezpieczna. Kiedy z nim byłam świat i otoczenie przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie. Wiem, że to kompletnie bezsensowne, ale przy nim czułam się kochana. Nasze ciche spotkania o których nikt nie miał pojęcia poza mrówkami w lesie albo innym stworzeniami. Były takie intymne i miały w sobie ten dreszczyk, który podpowiadał mi, że nie powinnam, ale mimo to i tak przybywałam na spotkania. Poznaliśmy się w dość nietypowy sposób wpadliśmy na siebie w szkolnej damskiej toalecie. Mimo że oboje mamy po szesnaście lat on zachowywał się tak dojrzale. Od tamtego spotkania słał mi liściki, które zostawiał na szkolnej ławce. To było takie romantyczne. Kilka dni później zaproponował spotkanie w otchłani zieleni. Nie bałam się kompletnie lasu. Wiedziałam, że jestem dobrze wyszkolona w panowaniu nad wodą i w razie czego się obronie. Pierwsze spotkanie przebiegło przyjacielsko nawzajem dowiadywaliśmy się o sobie rzeczy oraz poznawaliśmy swoje cechy charakteru. Na kolejnych było już inaczej. Przypadkowe spotkania rąk czy też bliskość siebie kiedy siedzieliśmy na trawie długo rozmawiając. Z godziny na godzinę, z minuty na minutę czułam, że to właśnie jego szukałam. Thomas był odważny i bardzo śmiały w stosunku do mnie co mnie dziwiło, ale i intrygowało. Po kilku spotkaniach czułam, że znam go od wieków. Na pierwszy pocałunek przyszedł czas bardzo szybko, ponieważ było to dopiero szóste spotkanie, a znaliśmy się zaledwie tydzień. Był słodki i nie śmiały w tym momencie. Sama nie wiem, ale wtedy poczułam motylki w brzuchu. Nasza znajomość szybko przybierała na sile. Oboje posuwaliśmy się coraz dalej aż w końcu doszło do pierwszego zbliżenia. Nie umiem opisać tej rozkoszy jakiej wtedy doznałam.

Teraz siedzę zamknięta w celi i to wszystko przez jednego chłopaka Thomasa, który okazał się Łowcą i wciągnął mnie w pułapkę. Na jednym z naszych spotkań czułam się dziwnie jakby ktoś prócz nas był w lesie, ale zignorowałam to. Później zostałam otoczona przez Łowców z Piknei. Broniłam się dzielnie, ale nie umiałam zaatakować go. W tym przypadku byłam bezradna. To właśnie przez niego zostałam obezwładniona. Nikt inny z pięćdziesięciu Łowców nie dał rady. Tylko on moja bezlitosna słabość. 

Teraz jestem w Krein. Akademii gdzie pełno jest tych kanalii. Znalazłam się tutaj z powodu moich zdolności, ponieważ ta psychiczna rada uznała mnie za godną nauk u nich. Nie zgadzałam się na to. Nokautowałam strażników kiedy mnie tutaj przywieźli. Pobiłam jednego radnego, dlatego wylądowałam w lochu. Sądzili, że jak mnie zamkną w skąpym pomieszczeniu z dala od wody to stanę się bezbronna. Jednak pominęli jeden fakt za kratami mej 'komnaty' była rzeka, która opływała akademie. Teraz muszę spokojnie poczekać na Księżyc, który mi pomoże i będę wolna. Czy to mi się uda? Oto jest pytanie na które niestety nie znam odpowiedzi, ale wiem jedno wolę zgnić w tym lochu niż do nich dołączyć. Jednak rodzice pewnie zabronią mi wychodzić z domu przez dekadę.

Właśnie co z moim rodzicami. Pewnie teraz się martwią. Nie ma mnie już drugą dobę. Na pewno postawili na nogi całą okolicę i posterunki policji w całym państwie, ale ja jestem w Stanach Zjednoczonych i nie mam pojęcia jak się stąd wydostać. Nie wiem jak ja wrócę do mojego ciepłego pokoju. Jedyny plus jest taki, że jestem blisko granicy i umiem angielski na tyle dobrze, że dam radę się stąd wydostać. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że mogło by być inaczej. Sama nie wiem skąd ja mam do tego wszystkiego wystarczające pokłady determinacji. Dziwię się, że dali zatrzymać mi mój plecak i nawet go nie sprawdzili. Jaka ja jestem głupia przecież mam tam litrową butelkę z wodą. Teraz już na pewno dam radę. Jeśli ktoś to kiedyś przeczyta niech wie, że jeśli nie pojawi się następny wpis to nie udało mi się wydostać i mój koniec nadszedł zbyt szybko. 


Dafne

3 komentarze:

Obserwatorzy